Rzecz jasna to nie jest jednorazowa akcja eko-terrorystów, którzy ochronę zwierząt i środowiska "chronią", nie próbując obejrzeć problemu z szerzej perspektywy. Często ochrona środowiska to tylko przykrywka do zarobienia kasy. Sam staram się chronić środowisko, segregując śmieci, jeżdżąc autobusami wszędzie itd. Ale zdrowy rozsądek nijak ma się do eko-terrorystów. Dlaczego? Postaram się przedstawić dowody, które odpowiedzą na pytanie. Rzecz jasna oprócz tej wpadki z Mediolanu, postaram się przedstawić problemy z innych regionów świata (w tym z Polski).
- Króliki doświadczalne – też jestem sceptycznie nastawiony do testowania leków nad zwierzętami, ale mając do wyboru testowanie leku na myszy lub na człowieku, wybiorę mysz. Poza tym te króliki i myszy, które wypuścili eko-terroryści, od swoich narodzin nie znają innego świata niż ten, w którym biorą testowanie leki, dostają jedzenie od naukowca, nie znają naturalnych zagrożeń. Wypuszczone zwierzęta będą boleśnie umierać z głodu, niektórym "poszczęści się", jeśli trafią na drapieżnika, które skróci ich cierpienia.
- Wycinka lasów i zlikwidowanie lokalnego ekosystemu – w Polce mieliśmy ponad 10 lat temu taki problem, w dolinie Rospudy, choć winne były tutaj dwie strony: administracja (która dokonała wielu błędów w dokumentacji) oraz właśnie eko-terroryści, którzy po opuszczeniu doliny Rospudy pozostawili jeden wielki śmietnik. Z jednej strony, zmiana przebiegu obwodnicy jest wskazana, ale z drugiej nie lubię jak dyskutują nad tym hipokryci.
- Elektrownie atomowe – temat głęboki, ale w ramach tego postu nie rozpiszę się zbytnio. Eko-terroryści są zdecydowanymi przeciwnikami elektrowni atomowych. Problem jest taki, że te elektrownie są czyste (odpady atomowe nie są tak szkodliwe jak sterta dymu po spalonym węglu), opłacalne (kolektory słonecznie nie nadają się zbytnio w Polsce, elektrownie wiatrowe szkodzą ptakom, hałasują oraz są nieopłacalne), dają dużo energii przy niskim nakładzie surowców. Z tego co wiem, w Polsce niecałe 20% energii można uzyskać z hydroelektrowni (tylko że właściwie nie mamy żadnej rzeki gotowej do budowy takiego obiektu, zostaje tylko elektrownia we Włocławku, która z niewiadomych przyczyn nie jest wyremontowana, choć w 2010 było ryzyko zniszczenia obiektu i zalania ogromnego kawałka Kujaw). Resztę trzeba będzie pozyskać z elektrowni atomowych, ale przy aferzystach z PO, którzy po 8 latach nic nie zrobili na temat budowy, bojących się ludzi, którzy dzięki praniu mózgu uznają każdą elektrownię atomową za Czarnobyl pod ich oknem i przy dużym lobby eko-terrorystów nie ma co budować w Polsce.
- Wegetarianizm i weganizm – wielu eko-terrorystów nie je mięsa lub w ogóle nie jedzą produktów zwierzęcych. Jeśli ktoś lubi taki styl życia, proszę bardzo. Ale zmuszanie swojej rodziny (a w szczególności dzieci i zwierząt), krytyka jedzenia mięsa wśród znajomych czy sztuczne kłótnie w fast foodach o to, że sprzedają mięso (choć niektóre fast foody są bardziej ekologiczne od eko-terrorysty, bo potrafią starą parówkę wcisnąć w bułkę i sprzedać za 4,50...) zakrawa o faszyzm.
To smutne, ale w ten sposób, przez garstkę ekstremistów "ekologicznych" czarny cień rzucany jest na całe środowisko, związane z ochroną biosfery.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście - Polska powinna iść w stronę elektrowni wodnych z kilku ważnych powodów. Po pierwsze - nasze rzeki mają potencjał o którym piszesz. Po drugie - małe zbiorniki wodne, towarzyszące hydroelektrowniom przynoszą liczne korzyści biologiczne, ekonomiczne i społeczne, np. stanowią bufor ochronny przeciwko powodziom oraz zwiększają możliwości wykorzystania zasobów wodnych. Mimo to w Polsce, żeby wybudować hydroelektrownię, trzeba wypełnić tony papierów i czekać latami. Zamiast tego szumnie mówi się o budowie elektrowni atomowej, która prawie na pewno zostanie tak oprotestowana, że plan może spalić na panewce. Gdzie tu logika? Wszystko na pokaz.
Mam jeszcze zdanie co do testowania leków na zwierzętach. Nie pochwalam działań, które mają na celu niszczenie takich badań, ale same badania są mało wartościowe, co wynika z badań opisowych. Różne gatunki mają różną anatomię i bodajże 1/4 badanych substancji, które u zwierząt pokazywały potencjał medyczny, przechodzi dalsze, pierwsze testy na ludziach. Niektóre okazują się bardzo szkodliwe dla ludzi. A nikt nie wie, ile leków, które ludziom mogłyby pomóc, odchodzi w ten sposób w zapomnienie.
Hydroelektrownie na pewno by zmniejszyły skutki powodzi oraz przyniesie dochód - niestety nie jestem zbyt rozeznany, jakie zalety przyniesie środowisku - często w mediach krytykuje się hydroelektrownie za zagrożenie dla ryb lub dla rolników (jak np. w Egipcie przy Wielkiej Tamie lub w Chinach co do hydroelektrownie na rzece Jangcy). Ilość papierów nie jest problemem - problemem jest to, że przepisy zmieniają się co roku. Ktoś mądry powinien napisać ustawę ułatwiającą budowę elektrowni (np. "zaimportować" przepisy z Norwegii) i ew. dopisać uwagi z prawa obowiązującego w całej Unii. W każdym razie Energa planowała budowę elektrowni wodnej w Nieszawce koło Torunia, ale po trzech latach Ministerstwo Środowiska zablokowało pomysł. Teraz Energa chce budować elektrownie wodną w Ścinawie koło Włocławka. Tutaj na szczęście władze lokalne bardzo chętnie przyjęły propozycje i jest duża szansa, że ruszy budowa.
UsuńCo do elektrowni atomowych, to nie ma co dyskutować - jeśli prezes Aleksander Grad podobno zarabia 100 tys. miesięcznie za zarządzenie urzędnikami, a po kilku latach nadal oficjalnie nie wiadomo, gdzie powstanie elektrownia, to w ciągu najbliższych lat sytuacja nic się nie zmieni. Co ważne, elektrownia atomowa ma nas kosztować ponad 40 mld zł. Energa swoją elektrownię wodną ma wybudować za nieco ponad 3,5 mld zł. Jeśli mamy firmę, która chce budować, to czemu nasi politycy kładą pieniędzy na bandę oszustów z Gradem zamiast ulokować w 10 miejscach elektrowni wodnych. Czystsza energia, mniejsze koszty w razie odbudowy obszaru po powodzi, praca dla lokalnej społeczności, wyregulowanie rzek... Bardzo wiele zalet.
Co do testowania leków muszę się zgodzić - testowanie leku przy anatomii myszy, a anatomii człowieka pasuje jak pięść do nosa. Prawo polskie zezwala na dobrowolne zgłaszanie się do testowania leku za odpowiednią opłatą dla "królika doświadczalnego". Tylko dla firmy bardziej opłaca się kupić karmę do 500 mysz i zapasy środków usypiających niż płacenie np. 3000 zł. miesięcznie za testowanie leków na 500 ochotnikach. Niestety firmy są bardzo zachłanne, więc albo utrzymają obecną sytuację (czyli myszy i króliki będą testować leki), albo za prawo zakazujące testów zwiększą ceny leków lub co gorsza będą fałszować dokumentację (co i tak już jest bardzo poważnym problemem, gdyż ten precedens jest powszechny).