środa, 22 lipca 2015

Wszyscy jesteśmy bandą idiotów

Wiedza dotycząca mózgu jest jeszcze na tyle niepełna, iż trudno ocenić, czy pod względem pojemności pamięci istnieją jakieś ograniczenia. Pewne oceny mówią o 100 miliardach jednostek informacji, które nasz umysł jest w stanie pomieścić. Jest to dość pesymistyczna ocena, ale dająca nam dobre wyobrażenie o istocie rzeczy, bo gdybyśmy np. zapamiętywali jedną jednostkę informacji (np. nowe słowo, ciąg cyfr, symbol, obraz etc.) co sekundę przez 24 godziny na dobę, przez okres 100 lat, to zapełnilibyśmy niecałe 3% tej pojemności.
W pełni wykorzystując tę możliwość, opanowalibyśmy perfekcyjnie sześć języków obcych, ponadto program trzech wyższych uczelni i dodatkowo około 100 tysięcy haseł powszechnej encyklopedii.
Ten tekst pochodzi z podręcznika Organiczna technika studiowania, napisanej przez Krzysztofa Kamila Galowa, udostępniona na licencji Creative Commons (oryginał tutaj). W takim razie dlaczego kontrowersyjny tytuł zaczynam do fragmentu podręcznika? Ponieważ (pamiętam, że od "ponieważ" nie zaczyna się zdania...) osoba uważająca siebie za mądra nigdy nie opanuje promila wiedzy zebranej chociaż ze świata starożytnego. Możliwości naszego mózgu, długość życia, a przede wszystkim głupie ludzkie zachowania (chciwość, hipokryzja, krótkowzroczność) oddalają drogę do poznania chociaż tych 100 tys. haseł z encyklopedii czy programu trzech uczelni. Każdy z nas ma wady, ja także, ale problemem jeszcze nie jest to, jeśli w porę widzi się swój błąd i naprawia go. A u ludzi hipokryzja to chleb powszechni. Wystarczy zobaczyć stereotypowego Polaka z wąsami i w sandałach, do których założył białe skarpety, który krytykuje wrednych kapitalistów, niby wyzyskując Polaków płacąc najniższą krajową (nie wiedząc, że większość tych kapitalistów chętnie zapłaciłaby więcej, gdyby ZUS nie dymał Polaków w tyłek bez wazeliny), ale nie widzącego nic złego w okradaniu miejsca pracy, gdzie kupno nowego narzędzia odbije się na pensjach pracowników.

Ale wróćmy do tematu, bo zboczyłem w inny problem. Dlaczego opanowanie sześciu języków, programu trzech uczelni czy 100 tys. haseł to nic? Samych języków na świecie istnieje ponad 7000. Nie zapominajmy, że ta liczba nie uwzględnia dialektów, gwar, slangów. Pewnie liczba ta nie uwzględnia także języków sztucznych, lub nie uwzględnia ich wszystkich. Rada języka polskiego podaje, że w naszej mowie istnieje min. 150 tys. haseł. Dużo? Właśnie nie. Za słowo także można uznać jakąś miejscowość w Kenii, nazwę atolu w Tuvalu czy też nazwę własną krateru na Księżycu. Nawet jeśli uznamy, że te 150. tysięcy haseł to cały język polski, a w innych językach czy gwarach słów jest mniej, bo tylko w języku polskim jest tak rozbudowana odmiana słów (co nie jest prawdą, bo węgierski ma ponad 20 przypadków), to sztuczne przyjęcie, że każdy język ma 80 000 słów, daje nam ponad 560 mln słówek do nauczenia (bez uwzględnienia gwar, specjalistycznych słów, idiomów itd.). Strasznie dużo.

A co z hasłami w encyklopedii? Pisząc ten tekst, anglojęzyczna Wikipedia ma prawie 5 mln haseł. To i tak jeszcze niczym, jeśli wiemy, że nasza galaktyka ma około... 400 miliardów gwiazd (tak przynajmniej podaje Wikipedia, starsze publikacje mają w tekście 100 miliardów gwiazd). W takim razie Wikipedia powinna za jakieś 100-200 lat mieć ponad 400 miliardów artykułów. Ale to tylko nasze kosmiczne powtórko. Podobno nasz Wszechświat posiada około 300 trylionów gwiazd. Pulę te trzeba powiększyć o kilkanaście zer, jeśli sumujemy meteoryty, komety, planety, księżyce, planety karłowate... To i tak jeszcze nic, ponieważ nowe teorię mówią, że istnieją inne wszechświaty. A tych innych wszechświatów jest nieskończenie wiele...

Tak, mówiąc, że wszystko wiemy, obrażamy każdego, a przede wszystkim swoją inteligencję. Program uczelniany pominąłem, ponieważ w dużym stopniu powiela się w encyklopediach.

Οἶδα οὐδὲν εἰδώς - Wiem, że nic nie wiem Sokratesa wiecznie żywe.

1 komentarz:

  1. Jasne, kapitaliści tylko czekają na to aby płacić więcej a ZUS im nie pozwala... Otóż kapitaliści płacą tylko tyle ile muszą, a niewielka garstka co najwyżej chętnie chciałaby musieć płacić więcej :)


    Oprócz wielu ksyw w stylu "profesor/profesorek" kilka osób nazywało mnie nieironicznym określeniem "człowiek który wie wszystko". Literalnie wszystkiego nie da się wiedzieć z powodów logicznych, ale można znać podstawy nauk ścisłych (i medycyny) na poziomie większym niż typowego studenta po ukończeniu studiów dla praktycznie wszystkich kierunków. Zamiast "wiedzieć wszystko" można "rozumieć wszystko co istotne".
    Kluczem jest "rzadki sampling wiedzy" - należy trzymać jedynie te informacje które mają logiczne powiązania z innymi, tzn. są doniosłe. Już podczas czytania mój mózg filtrował informacje pod kątem ich istotności która była określana jako stopień zmiany stopnia pojmowania świata. Te które były oczywiste można było pomijać (choć proces był automatyczny). W rozmyślaniach nie posługiwałem się językiem a bezpośrednio kategoriami semantycznymi. Nie posiadałem pamięci fotograficznej (choć wiele razy w ważnych momentach informacje w postaci sensorycznej wracały jako flashbacki). A dokładniej odkryłem w późnej dorosłości że mam pamięć fotograficzną na poziomie widzenia obwodowego - co pozwalało mapować otoczenie ale bez detali tak drobnych jak pismo.
    Praktycznie cała moja pamięć miała charakter semantyczny, bezpośrednio "czułem" grafy skojarzeń pomiędzy informacjami (choć taką interpretacja tych odczuć stała się dla mnie jasna dopiero gdy zainteresowałem się neurokongwistyką) i identyfikowałem pojęcia po "kształcie ich asocjacji". Co ważne, na tym poziomie miałem coś w rodzaju pamięci fotograficznej i wszystkie ważne nowe skojarzenia błyskawicznie zapamiętywałem, po czym one od razu stawały się częścią sieci skojarzeniowej po której się skacze myśląc. Węzły mogłem sobie przypomnieć i obrabiać (choć było to wolniejsze) na bardziej sensorycznym poziomie, co uaktywniało inne rodzaje pamięci i pozwalało zwrócić uwagę na detale które nie były włączone do tej pamięci asocyjacyjnej. I jak dziwnie to nie zabrzmi, pamięci wzrokowa a słuchowa miały własne różne ośrodki przechowywania wiedzy, "wzrokowa" wykształciła się jako ekstremalnie szybka baza wiedzy potrzebna przy szybkim czytaniu, do tego miała świetne własności "bazodanowe" pozwalając na bardzo szybkie przeszukiwanie po kryteriach, dając wrażenie czegoś co określa się mianem "wglądu". Z kolei często rozwiązując skomplikowane problemy po ich precyzyjnym sformułowaniu na poziomie słuchowym często od razu w mojej głowie pojawiała się "magiczna" odpowiedź w tym poziomie, przy czym zbyt późno zorientowałem się w moim życiu że do pełni tego działania wymagane było zadanie sobie pytania na głos, mentalna wokalizacja zazwyczaj nie działała.
    Mogę jeszcze dodać że myślałem około 100 razy szybciej od przeciętnego człowieka ( choć bardziej jest to kwestia równoległości i poprawności niż szybkości mentalnych "ticków"), z dorosłym IQ około 4.5 sigma (za geniusza byłem uważany od 2 klasy podstawówki będąc wyraźnie inteligentniejszym
    od nauczycieli).

    Czy ja się chwalę? Nie! Ja się żalę. W ciągu 5 lat z powodu chorób wywołanymi fluorochinolonami straciłem powoli wszystkie uzdolnienia, a przez prawie cały czas lekarze uważali moje problemy za urojenia (zresztą dla nich błyskawiczny spadek IQ o 2 odchylenia standardowe to nie problem, "większość ludzi chciałaby mieć takie problemy jak Pan").
    Zatem mogę z pełną odpowiedzialnością potwierdzić: wszyscy jesteśmy bandą idiotów, ale lekarze są w tym sporcie prawdziwymi prorokami.

    OdpowiedzUsuń