Portal niewygodne.info.pl, czyli szambo nakierowane dla odbiorców przeciwnych obecnej władzy, zamieścił bzdurny artykuł, według którego niedługo pozostanie w Polsce niecałe 13 mln osób. Brzmi groźnie? Oto portalu chodziło, nastraszyć głupie owieczki przed złym PO, które niby będzie winne wielkiej emigracji. Na szczęście na wykopie dominuje trochę więcej rozsądku, dzięki czemu ten artykuł zostanie zdemaskowany zanim "trafi na główną".
Według artykułu z niewygodne, przyczynami są m.in wysokie podatki (co nie jest prawdą, ponieważ Szwecja, Finlandia czy Norwegia ma ciągle wzrost ludności, a ich polityka jest znana na świecie pod postacią - wysokie podatki, w zamian wysokie socjal), niewolniczo niskie płace (owszem, problem, ale zdrowy rozsądek podpowiada, aby szukać pracy z większą płacą, więc to można podarować), wielka emigracja czy też bierna postawa rządu (co też nie jest prawdą, ponieważ Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej działa w tym zakresie, ale niestety prawie wszystkie obecnie ministerstwa pracują dla dobra kraju tylko wtedy, gdy nie podejmują żadnych działań...).
Według portalu, w 2013 roku była największa różnica pomiędzy ilością zgonów a liczbą narodzin. Niestety portal (pewnie celowo) nie podał żadnego źródła. Nie mam niestety danych z 2013 czy z 2014 roku, więc też nie będę siać bzdur, ale dla dobra nie dopisuję fałszywych danych.
Niewygodne powołuje się na raport ONZ. Rzecz jasna nie ma ani linku, ani chociaż nazwy i autora raportu. Według tego raportu do 2040 roku Polskę ma zamieszkiwać 30 mln mieszkańców, a w 2100 niecałe 13 mln.
Prawda jest taka, że w demografii nie można przewidywać, ilu ludzi będzie za 20, 50 czy 100 lat. W roku 1915 nikt nie przypuszczał, że I wojna światowa zabije kilka milionów osób, potem po niej pojawi się II wojna światowa, w międzyczasie na świecie pojawią się liczne szczepionki zwiększające pulę ludzi, którzy przeżyją około 80 lat, że w Chinach Mao Zedong zabije ponad 40 mln swoich obywateli, że powstanie Unia Europejska i wielu Polaków zdecyduje się pracować w Europie Zachodniej... Widząc obecne trendy, też powróżę z fusów i mogę stwierdzić, że do 2100 roku możemy spodziewać się kilkuset tysięcy Ukraińców, wielki program repatriacyjny, bankructwo ZUS, po którym wielu emerytów popełni samobójstwo, III wojnę światową, gdzie ISIS zabije 3 mld ludzi... Rzecz jasna to skrajne przypadki. Nie mniej skoro mamy takie czynniki, to skąd można bredzić, że w 2100 roku zostanie nas 12,8 mln...
Zresztą użytkownicy karga i demonoman na wykopie ciekawie to skomentowali półtorej roku temu. Jeśli w portfelu miałem wczoraj złotówkę, dziś tysiąc, to nie można się spodziewać, że jutro nagle w portfelu pojawi się milion. W tym samym wpisie zenon_undercover zwrócił uwagę, że spadek liczby ludności jest zawsze tam, gdzie kobiety otrzymują dostęp do swobodnej edukacji i pracy. Niestety danych nie podał, ale na chłopski rozum i trochę logiki można przyznać rację. Skoro się zgadzam z tym, to chyba logiczne będzie, jak powiem, że lepiej będzie mieć wykształcone kobiety niż głupie kury domowe gotujące obiad.
Poza tym Polska rozwija się gospodarczo. Jest szansa, że za 20 lat przyciągniemy do siebie wielu Ukraińców, Białorusinów, Mołdawian, Kazachów, może i Gruzinów także. Patrząc na trzeźwo można odnieść wrażenie, że po raz pierwszy mogę widzieć optymistycznie przyszłość dla naszej demografii.
piątek, 31 lipca 2015
środa, 29 lipca 2015
Co z tym Kulczykiem?
Dzisiaj zmarł Jan Kulczyk - najbogatszy Polak, biznesman, bardzo szeroko komentowany w Polsce i na świecie, u nas niezwykle kontrowersyjny. Głównie media przedstawiają zmarłego w superlatywach, jako wzór polskich reform lat 90., zaś inne źródła podkreślają, w co zamieszany był Kulczyk.
Postaram się w tym pisie być jak najbardziej obiektywny i nie ukryje zarówno sukcesów jak i wpadek. Wolę być okrzyknięty szczerym chamem nie szanującego zmarłego niż hipokrytom wychwalającego zmarłego. A cicho nie mam zamiaru być, bo potem może pojawić się fałszywy obraz Kulczyka.
Powszechnym faktem jest to, że Kulczyk kupować przedsiębiorstwo należące do państwa, a następnie po wyższej cenie sprzedawał zagranicznej firmie. Mi osobiście niezbyt podoba się oddawanie jakiejś naszej marki firmie z Niemiec czy z Francji (jak Telekomunikację Polską), ale w wolnym rynku takie działania są dozwolone i tylko należy pogratulować zmarłemu Kulczykowi, że udało mu się wiele takich inwestycji.
Prawie wszystkie media pominęły przekręty wokół ludzi Kulczyka oraz jego samego z Orlenem. W 2004 roku nawet powstała komisja śledcza w tej sprawie. Przy tym okazało się, że Kulczyk owinął wokół palca Kwaśniewskiego (wówczas urzędującego prezydenta RP).
Spójrzmy jeszcze na ten tekst z money.pl:
Jakby ktoś chciał napisać, że Kulczyk był patriotą, to niech się dobrze zastanowi. Osoba płacąca podatki w innym kraju niż Polska nie może zasługiwać na ten tytuł. Niemniej dzięki jego firmom dużo ludzi ma dzisiaj w pracę.
niewygodne.info.pl jedzie po rządzie Donalda Tuska oraz po Kulczyku za to, że spółka CIECH została sprzedała Kulczykowi za 916 mln złotych, zaś realna wartość to 1,4 mld złotych. Prawdę mówiąc, nie uwierzyłbym temu stronniczemu szambowi, ale inne portale (np. money.pl) potwierdzają te rewelacje. 25 lat "wolności", a w Polsce nadal za zaniżoną wartość sprzedaje się państwowe spółki...
Szkoda człowieka, że zmarł, ale należy być uczciwym co do jego kontrowersyjnej działalności. Oprócz jego szeroko dyskutowanych działań pewnie będę mocno jechać po szambie polskiego internetu (czyt.: wp, onet, gazeta.pl, interia), które szeroko ubarwiają Kulczyka, jakby chciano stworzyć legendę "polskiego Rockefellera".
Postaram się w tym pisie być jak najbardziej obiektywny i nie ukryje zarówno sukcesów jak i wpadek. Wolę być okrzyknięty szczerym chamem nie szanującego zmarłego niż hipokrytom wychwalającego zmarłego. A cicho nie mam zamiaru być, bo potem może pojawić się fałszywy obraz Kulczyka.
Powszechnym faktem jest to, że Kulczyk kupować przedsiębiorstwo należące do państwa, a następnie po wyższej cenie sprzedawał zagranicznej firmie. Mi osobiście niezbyt podoba się oddawanie jakiejś naszej marki firmie z Niemiec czy z Francji (jak Telekomunikację Polską), ale w wolnym rynku takie działania są dozwolone i tylko należy pogratulować zmarłemu Kulczykowi, że udało mu się wiele takich inwestycji.
Prawie wszystkie media pominęły przekręty wokół ludzi Kulczyka oraz jego samego z Orlenem. W 2004 roku nawet powstała komisja śledcza w tej sprawie. Przy tym okazało się, że Kulczyk owinął wokół palca Kwaśniewskiego (wówczas urzędującego prezydenta RP).
Spójrzmy jeszcze na ten tekst z money.pl:
- Jan Kulczyk był wielkim przedsiębiorcą, który osiągał sukcesy zarówno w Polsce, jak i za granicą - zauważa prof. Leszek Balcerowicz w komentarzu przesłanym do redakcji. - Finansował bez ostentacji wiele społecznych inicjatyw. W Polsce był atakowany, zwłaszcza przez antyliberalne kręgi w proporcji do swoich osiągnięć. Nie da się napisać rzetelnej historii przemian po 1989 roku bez uwzględnienia roli Jana Kulczyka - konkluduje ekonomista.Wkład duży w naszą współczesną historię - to prawda. Ale Kulczyk za uszami trochę miał. Szczególnie w 2004 roku, gdy cały kraj żył Orlengate.
Jakby ktoś chciał napisać, że Kulczyk był patriotą, to niech się dobrze zastanowi. Osoba płacąca podatki w innym kraju niż Polska nie może zasługiwać na ten tytuł. Niemniej dzięki jego firmom dużo ludzi ma dzisiaj w pracę.
niewygodne.info.pl jedzie po rządzie Donalda Tuska oraz po Kulczyku za to, że spółka CIECH została sprzedała Kulczykowi za 916 mln złotych, zaś realna wartość to 1,4 mld złotych. Prawdę mówiąc, nie uwierzyłbym temu stronniczemu szambowi, ale inne portale (np. money.pl) potwierdzają te rewelacje. 25 lat "wolności", a w Polsce nadal za zaniżoną wartość sprzedaje się państwowe spółki...
Szkoda człowieka, że zmarł, ale należy być uczciwym co do jego kontrowersyjnej działalności. Oprócz jego szeroko dyskutowanych działań pewnie będę mocno jechać po szambie polskiego internetu (czyt.: wp, onet, gazeta.pl, interia), które szeroko ubarwiają Kulczyka, jakby chciano stworzyć legendę "polskiego Rockefellera".
wtorek, 28 lipca 2015
Manipulacja, pani Szczuka, program Wojewódzkiego
Na Wykopie.pl, w Mikroblogu w tzw. "gorących" pojawił się ten filmik:
Ot, na Wykopie wpis dostał ponad 2500 plusów, ponieważ okrzyknięty tam nieśmieszny Misiek Koterski choć raz coś zabawnego powiedział. Jakby nie spojrzeć, cięta riposta wobec najsłynniejszej polskiej feministki była bardzo zabawna, ale niewiele osób (może z powyżej 10% tych, co zapulsowali wpis) śluźnię stwierdzili, że cięta riposta była tutaj szczeniacka, ponieważ zasady dobrego wychowania mówią, że jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, to jako pierwszy się wita. W samym fragmencie, który pewnie obejrzałeś (jak nie obejrzałeś, to możesz poświęcić 12 sekund) Szczuka powiedziała, że Misiek wszedł do jej garderoby i nic nie powiedział. Żart stracił swoją wartość, Misiek okazał się burakiem. Ten, co zamieścił filmik na Mikroblogu nieźle nabrał społeczność, która w wyniku manipulacji znowu opluła jadem Szczukę.
Ale żeby nie było, że sam Misiek jest burakiem, a ja jestem obrońcą pani Kazimiery, to jeszcze dam jeden filmik, gdzie Szczuka jak prawdziwy smarkacz z gimbazy ubliża Jagielskiemu. Na początku Jagielski chlapnął zbędną uwagę (co i tak jest niczym, odkąd spytał się Tomasza Beksińskiego o jego samobójstwa w "Wieczorze z Wampirem"...), ale później miał drobną sprzeczkę z Kazimierą, która jak prawdziwy stereotypowy Seba powiedziała, że Wojciech ma małego fiuta i jest palantem. Smutniejsze jest to, że wcześniej, gdy Jagielski zripostował ją, to tylko gość Cejrowski się zaśmiał, zaś po "małym fiucie" cała widownia wpadła w ryk...
Zresztą, bardzo wielu gości, prowadzący zachowują się kontrowersyjnie, zaś widzowie najbardziej mają ubaw z dennych żartów (chyba w zeszłym roku "miałem przyjemność" oglądać odcinek, gdzie zaproszono Maleńczuka i Egurolle, jak pojawił się Maleńczuk, to szybko tematem stały się świerszczyki na DVD i VHS w domu Maleńczuka). Zresztą zamiast komentować poziom programu i stereotypowego widza, to podrzucam ten oto trafnie podsumowujący fragment ze Świata według Kiepskich:
Ot, na Wykopie wpis dostał ponad 2500 plusów, ponieważ okrzyknięty tam nieśmieszny Misiek Koterski choć raz coś zabawnego powiedział. Jakby nie spojrzeć, cięta riposta wobec najsłynniejszej polskiej feministki była bardzo zabawna, ale niewiele osób (może z powyżej 10% tych, co zapulsowali wpis) śluźnię stwierdzili, że cięta riposta była tutaj szczeniacka, ponieważ zasady dobrego wychowania mówią, że jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, to jako pierwszy się wita. W samym fragmencie, który pewnie obejrzałeś (jak nie obejrzałeś, to możesz poświęcić 12 sekund) Szczuka powiedziała, że Misiek wszedł do jej garderoby i nic nie powiedział. Żart stracił swoją wartość, Misiek okazał się burakiem. Ten, co zamieścił filmik na Mikroblogu nieźle nabrał społeczność, która w wyniku manipulacji znowu opluła jadem Szczukę.
Ale żeby nie było, że sam Misiek jest burakiem, a ja jestem obrońcą pani Kazimiery, to jeszcze dam jeden filmik, gdzie Szczuka jak prawdziwy smarkacz z gimbazy ubliża Jagielskiemu. Na początku Jagielski chlapnął zbędną uwagę (co i tak jest niczym, odkąd spytał się Tomasza Beksińskiego o jego samobójstwa w "Wieczorze z Wampirem"...), ale później miał drobną sprzeczkę z Kazimierą, która jak prawdziwy stereotypowy Seba powiedziała, że Wojciech ma małego fiuta i jest palantem. Smutniejsze jest to, że wcześniej, gdy Jagielski zripostował ją, to tylko gość Cejrowski się zaśmiał, zaś po "małym fiucie" cała widownia wpadła w ryk...
Zresztą, bardzo wielu gości, prowadzący zachowują się kontrowersyjnie, zaś widzowie najbardziej mają ubaw z dennych żartów (chyba w zeszłym roku "miałem przyjemność" oglądać odcinek, gdzie zaproszono Maleńczuka i Egurolle, jak pojawił się Maleńczuk, to szybko tematem stały się świerszczyki na DVD i VHS w domu Maleńczuka). Zresztą zamiast komentować poziom programu i stereotypowego widza, to podrzucam ten oto trafnie podsumowujący fragment ze Świata według Kiepskich:
niedziela, 26 lipca 2015
Kwota wolna od podatku
Kiedyś głośno było o niskiej kwocie wolnej od podatku w Polsce. 23 lutego Platforma Obywatelska zamieściła wpis na Facebooku, w którym wyjaśniła, dlaczego nie podwyższono kwoty wolnej od podatku. Czytając to poczułem się, jakbym dostał w pysk. No cóż, o takiej nowomowie i mowie nienawiści nawet Orwell nie śnił. Zacznijmy:
- Opozycja w demokratycznym państwie może zaproponować dowolny, najbardziej nawet nieodpowiedzialny projekt. Natomiast zadaniem rządzących jest to, by prowadzić politykę realnie sprzyjającą obywatelom oraz gasić populistyczne zapędy opozycji. Tak było w przypadku projektu o tzw. kwocie wolnej od podatku. – Zamiast na wstępie wyjaśnić problem, partia atakuje opozycję. Gdzie to ostatnio widzieliśmy? Chyba krótko po zakończeniu II wojny światowej, gdzie komuniści atakowali PSL i Mikołajczyka. Żeby było zabawniej/straszniej/żałośniej, tekst został pogrubiony. Stereotypowy leming skupi się tylko na tym fragmencie i uzna go za pewnik...
- Platforma Obywatelska konsekwentnie prowadzi politykę takiego budowania systemu podatkowego, który jest możliwie najkorzystniejszy dla tych, którzy tego najbardziej potrzebują – dla polskich rodzin, a szczególnie tych najuboższych. Najlepszą formą ich wsparcia są precyzyjnie adresowane narzędzia, jak ulgi czy odliczenia. – Czyste robienie sobie dodatkowej roboty. Ale przede wszystkim: jeśli jakaś partia zwiększa stawki podatku VAT, to w żaden sposób nie wspiera ubogiej rodziny. O wiele lepszym rozwiązaniem będzie mniejsza stawka podatkowa, ale bez ulg. Do odliczania ulg potrzeba kolejnych urzędników oraz więcej czasu. Rozsądny polityk zwolni 500 urzędników od jakiejś ulgi i obniży stawkę podatkową o jeden punkt procentowy.
- Z kolei zwiększenie kwoty wolnej od podatku redukuje wysokość podatku dla wszystkich – w tym dla najbogatszych. Nie jest to zmiana odczuwalna dla osób gorzej sytuowanych. Skuteczniejszym sposobem ich wsparcia jest mechanizm tax credit dla rodzin z dziećmi o niższych dochodach. – Prawdę mówiąc, nie wiedziałem co to jest tax credit. Na szczęście mamy dzisiaj Wujka Google, który przekierował mnie tutaj. Tax credit to nic innego, jak dodatek, która trafia do rodzin. Czyli kolejne sztuczne rozwiązywanie problemu przy zatrudnieniu nowych urzędników.
- rodzina z dochodem na poziomie najniższego wynagrodzenia (20 160 zł/rok, 1680 zł/miesiąc), rozliczając się wspólnie z małżonkiem (jedna osoba uzyskuje dochody z pracy), po podwyższeniu kwoty wolnej od podatku o ponad 100 proc. nie zyskuje nic w stosunku do rozwiązań obowiązujących obecnie – bez względu na to, ile ma dzieci; – I co z tego? Skoro np. tylko 100 tys. Polaków korzysta teraz z kwoty wolnej od podatku, a po podwyżce np. zyska kolejne 50 tys. Polaków, to dlaczego z tego nie korzystać?
- ta sama rodzina po wprowadzeniu zaproponowanej przez rząd ulgi na dzieci, która będzie obowiązywała już w rozliczeniu bieżącego roku podatkowego, zyskuje przy jednym dziecku 681,11 zł, przy dwojgu 1793,15 zł, a przy trójce dzieci – aż 3793,19 zł. – Ulgi mają taką wadę, że nie trafiają często tam, gdzie mają. Boję się, że z takie 3793 zł. trafi do patologicznej rodziny, gdzie ojciec przebije większość kasy na piwo. Gdyby świat byłby idealny (czyt. gdybyśmy wierzyli w bajki), to spokojnie ta ulga pomogłaby rodzinie. Ale tutaj jest jak jest.
- W odniesieniu do ustawy zaproponowanej przez opozycję kluczowe znaczenie ma jeszcze jeden element. Otóż sam projektodawca przyznawał, że proponowane przepisy naraziłyby finanse publiczne na stratę niemal 14 mld złotych. Nie zaproponował przy tym żadnych rozwiązań mogących zniwelować negatywne skutki tego projektu dla stabilności zarówno budżetu centralnego, jak i budżetów samorządów. – Platforma doskonale wie, co można usunąć, ale swoich wyborców się pieści, a nie zwalnia. Bez wykształcenia politycznego odpowiadam, co można zlikwidować: urzędy pracy (zasiłki niech daje ZUS), uniwersytety (właściwie nie zlikwidujmy, a sprywatyzujmy), powiaty, 4 województwa (czyli zróbmy pierwotny plan AWS sprzed ponad 15 lat), ulgi podatkowe, trzynastki, przywileje dla urzędników, policjantów, posłów, górników, przywileje emerytalne...
- Zwiększenie kwoty wolnej od podatku nie tylko nie poprawiłoby zatem sytuacji obywateli w najtrudniejszej kondycji finansowej i społecznej, ale nawet by ją pogorszyło. Musiałoby bowiem, ze względu na gigantyczną wyrwę budżetową, doprowadzić do likwidacji większości ulg i zwolnień istniejących w obecnym systemie podatkowym, co negatywnie odbiłoby się na wysokości opłacanych podatków. – Bzdury, wyjaśniałem wcześniej
- Platforma Obywatelska zawsze będzie opowiadała się za takimi rozwiązaniami, które pozytywnie wpływają na standard życia polskich rodzin. A każdy projekt o nośnym tytule, ale fatalnych konsekwencjach dla finansów publicznych i kieszeni polskich rodzin będzie przez nas odrzucany – tak jak ostatni projekt o tzw. kwocie wolnej od podatku. – podwyżka VAT największym dowodem...
Komputery za darmo
W Ciechanowie radni uznali, że należy dać ludziom komputery z dostępem do internetu. Sprzęt i ubezpieczenia kosztowało prawie 20 milionów złotych (1600 komputerów). Z tego co zrozumiałem w artykule, komputery były jakby "pożyczką" na 5 lat. Problem w tym, że część beneficjentów sprzedała komputery (komputer wraz z dostępem do internetu i ubezpieczeniem kosztował około 6 tys. złotych). Cwani sprzedawcy mogą liczyć na wizytę u prokuratury.
Jako dziecko także wierzyłem, że należy dawać biednym, a bogatym zabierać, bo tak sprawiedliwie. Na szczęście teraz jestem świadomy tego, że mając dajmy na to 9000 zł. miesięcznej pensji, oddam w podatku PIT 1/3 zarobionych pieniędzy, tylko dlatego, że ktoś uboższy nie może kupić sobie komputera. Nie mam nic przeciwko kupowaniu specjalnego komputera dla niewidomego - niewidomy nie może pracować, ale jeśli znalazłby pracę przed komputerem (np. jakiś specjalny call center na przykład przy użyciu Skype), kupna komputera dla dzieci w domach dziecka (jakby gmina organizowała akcję "zrzucamy się na gry komputerowe, by dzieci mogły na nowych laptopach grać", to bym oddał dwa tytuły).
Niestety według dr Krzysztofa Rybińskiego, tylko 20% świadczeń trafia w odpowiednie ręce - czyli ponad 80% komputerów mogło trafić do "stereotypowego Janusza", który pobiera zasiłek w Urzędzie Pracy, potem idzie na 6 godzin robić na czarno i ma spokój z podatkiem PIT. Gdzie indziej może komputer iść do patologii, gdzie samotna matka kochająca się na prawo i lewo ma 8 dzieciaków, a sama matka dopiero kończy zawodówkę. Wydawanie sprzętu nieodpowiedzialnej kobiecie to strzał w stopę. Poza tym, jeśli ktoś ma 60 lat i stwierdzi, że nie potrzebny mu już komputer, to po co gmina ma uszczęśliwiać na siłę i wydawać w błoto pieniądze? Jaka to sprawiedliwość, jak pracujesz i kupujesz za zaoszczędzone pieniądze komputer za 2000 zł., jeśli "stereotypowa para Seba i Karyna" z 5 dzieciakami, bez pracy, mieszkania i wykształcenia, ale lubiąca imprezowanie dostanie w Ciechanowie nowego kompa, który w miesiąc zepsują po intensywnym używaniu urządzenia na spamowanie Facebooka przez Karynę i masturbację podczas oglądania RedTube przez Sebę?
Swoją drogą nie możliwe, żeby komputer z ubezpieczeniem kosztował aż 6000 zł. Zwykły komputer do oglądania kotów na YouTube, pisania CV i trzymania nielegalnych empetrójek z chomikuj.pl kosztuje już 1500 zł. Znając życie na komputerach zamiast specjalistycznego oprogramowania jak np. AutoCAD zainstalowano pakiet biurowy Office, antywirus Avast, Adobe Readera i tyle na najprostszej wersji Windows 7. Samo oprogramowanie to pewnie koło 500 zł. Za pensję minimalną można kupić prosty sprzęt w postaci używanego laptopa za 400 zł. wraz z systemem, zainstalować darmowe oprogramowanie (np. Libre Office) i to tyle. Drukarkę można sobie darować, bo mamy punkty ksero, zamiast głośników wystarczą słuchawki za 20 zł. Tylko z internetem może być gorzej, bo nie wszędzie są darmowe punkty WiFi.
Czysty socjalizm...
Zielona hipokryzja
Wczoraj wieczorem znalazłem artykuł o eko-terrorystach z Mediolanu, którzy po wtargnięciu do uniwersyteckich laboratoriów spieprzyli badania nad lekami zwalczające Parkinsona, alzheimera, schizofrenię czy autyzmem. Nasi "bohaterowie" wypuścili z klatek około 800 myszy i królików. Naukowcy przypuszczają, że odtworzenie wyników tylko jednego eksperymentu wymagać może ponad rok czasu przy pracy co najmniej trzech osób...
Rzecz jasna to nie jest jednorazowa akcja eko-terrorystów, którzy ochronę zwierząt i środowiska "chronią", nie próbując obejrzeć problemu z szerzej perspektywy. Często ochrona środowiska to tylko przykrywka do zarobienia kasy. Sam staram się chronić środowisko, segregując śmieci, jeżdżąc autobusami wszędzie itd. Ale zdrowy rozsądek nijak ma się do eko-terrorystów. Dlaczego? Postaram się przedstawić dowody, które odpowiedzą na pytanie. Rzecz jasna oprócz tej wpadki z Mediolanu, postaram się przedstawić problemy z innych regionów świata (w tym z Polski).
Rzecz jasna to nie jest jednorazowa akcja eko-terrorystów, którzy ochronę zwierząt i środowiska "chronią", nie próbując obejrzeć problemu z szerzej perspektywy. Często ochrona środowiska to tylko przykrywka do zarobienia kasy. Sam staram się chronić środowisko, segregując śmieci, jeżdżąc autobusami wszędzie itd. Ale zdrowy rozsądek nijak ma się do eko-terrorystów. Dlaczego? Postaram się przedstawić dowody, które odpowiedzą na pytanie. Rzecz jasna oprócz tej wpadki z Mediolanu, postaram się przedstawić problemy z innych regionów świata (w tym z Polski).
- Króliki doświadczalne – też jestem sceptycznie nastawiony do testowania leków nad zwierzętami, ale mając do wyboru testowanie leku na myszy lub na człowieku, wybiorę mysz. Poza tym te króliki i myszy, które wypuścili eko-terroryści, od swoich narodzin nie znają innego świata niż ten, w którym biorą testowanie leki, dostają jedzenie od naukowca, nie znają naturalnych zagrożeń. Wypuszczone zwierzęta będą boleśnie umierać z głodu, niektórym "poszczęści się", jeśli trafią na drapieżnika, które skróci ich cierpienia.
- Wycinka lasów i zlikwidowanie lokalnego ekosystemu – w Polce mieliśmy ponad 10 lat temu taki problem, w dolinie Rospudy, choć winne były tutaj dwie strony: administracja (która dokonała wielu błędów w dokumentacji) oraz właśnie eko-terroryści, którzy po opuszczeniu doliny Rospudy pozostawili jeden wielki śmietnik. Z jednej strony, zmiana przebiegu obwodnicy jest wskazana, ale z drugiej nie lubię jak dyskutują nad tym hipokryci.
- Elektrownie atomowe – temat głęboki, ale w ramach tego postu nie rozpiszę się zbytnio. Eko-terroryści są zdecydowanymi przeciwnikami elektrowni atomowych. Problem jest taki, że te elektrownie są czyste (odpady atomowe nie są tak szkodliwe jak sterta dymu po spalonym węglu), opłacalne (kolektory słonecznie nie nadają się zbytnio w Polsce, elektrownie wiatrowe szkodzą ptakom, hałasują oraz są nieopłacalne), dają dużo energii przy niskim nakładzie surowców. Z tego co wiem, w Polsce niecałe 20% energii można uzyskać z hydroelektrowni (tylko że właściwie nie mamy żadnej rzeki gotowej do budowy takiego obiektu, zostaje tylko elektrownia we Włocławku, która z niewiadomych przyczyn nie jest wyremontowana, choć w 2010 było ryzyko zniszczenia obiektu i zalania ogromnego kawałka Kujaw). Resztę trzeba będzie pozyskać z elektrowni atomowych, ale przy aferzystach z PO, którzy po 8 latach nic nie zrobili na temat budowy, bojących się ludzi, którzy dzięki praniu mózgu uznają każdą elektrownię atomową za Czarnobyl pod ich oknem i przy dużym lobby eko-terrorystów nie ma co budować w Polsce.
- Wegetarianizm i weganizm – wielu eko-terrorystów nie je mięsa lub w ogóle nie jedzą produktów zwierzęcych. Jeśli ktoś lubi taki styl życia, proszę bardzo. Ale zmuszanie swojej rodziny (a w szczególności dzieci i zwierząt), krytyka jedzenia mięsa wśród znajomych czy sztuczne kłótnie w fast foodach o to, że sprzedają mięso (choć niektóre fast foody są bardziej ekologiczne od eko-terrorysty, bo potrafią starą parówkę wcisnąć w bułkę i sprzedać za 4,50...) zakrawa o faszyzm.
sobota, 25 lipca 2015
Korwin raz jeszcze
Dzisiaj znalazłem taki kwiatek od Korwina (kliknij aby powiększyć):
Nie będę tego komentować, ponieważ szkoda moich nerwów, zaś odmienianie na każdy przypadek tego słowa może przynieść tylko niesmak. Mam nadzieje, że stereotypowe gimbusy nie będą głosować na człowieka, który daje wolną rękę nad biciem psa czy podpalaniem kota.
Po inne demagogię Korwina odsyłam do tego wpisu.
Nie będę tego komentować, ponieważ szkoda moich nerwów, zaś odmienianie na każdy przypadek tego słowa może przynieść tylko niesmak. Mam nadzieje, że stereotypowe gimbusy nie będą głosować na człowieka, który daje wolną rękę nad biciem psa czy podpalaniem kota.
Po inne demagogię Korwina odsyłam do tego wpisu.
czwartek, 23 lipca 2015
Złe parytety
Każdy chyba wie, czym są parytety: mają zapewnić sprawiedliwy podział władzy kobietami i mężczyznami. No to zacznijmy dyskusję czemu parytet jest szkodliwy:
- W parytetach nie liczy się wykształcenie czy doświadczenie, ale płeć – jeśli mamy dwóch zdolnych polityków, którzy mogą dobrze poprowadzić urzędy oraz mało doświadczoną kobietę, która powinna raczej poczekać na ministerstwo, to w myśl parytetów ministrem powinien zostać mężczyzna, później ta niedoświadczona powinna objąć wiceministra, a drugi z mężczyzn będzie na uboczu czekać, nie wykorzystując swojego talentu. To największa wada tego systemu, hamująca rozwój kraju.
- Parytety są niesprawiedliwe wobec innych grup społecznych, światopoglądowych itd. – wyobraźmy sobie skrajną, sytuację, że osoby nie identyfikujące się z żadną z płci będą żądać swojego parytetu: jako, że takich ludzi jest bardzo mało, to na listach obok doświadczonego mężczyzny czy kobiety pojawią się: hydraulik, artysta z podstawowym wykształceniem itd., który reprezentują trzecią grupę.
- Są niepraktyczne – więcej czasu partię zajmują na szukanie kobiet niż na szukaniu doświadczonych i mądrych ludzi, którzy mogliby coś zrobić dla kraju.
- Co do Polski, to zamiast parytetów mamy ważniejsze problemy – Palikoty i temu podobne twory lewicowe żądający parytetów zamiast martwić się o niesprawiedliwy system podatkowy, ryzyko bankructwa ZUSu, problemach z imigrantami, długu publicznym czy też kulejącej służbie zdrowia martwią się takimi właśnie błahostkami. Przecięty Polak ma w nosie takie problemy, gdy widzi cenę benzyny, gdzie większość kwoty to podatki.
- Bo kobiety są łagodniejsze i mądrzejsze – argument lewicowych partii tutaj to strzał w kolano. Łagodność w polityce zawsze prowadzi do problemów (patrz Chamberlain, który swoją łagodnością nie przeciwstawił się Hitlerowi zarówno przed wybuchem wojny, jak i po ataku na Polskę oraz na gwałtownego i zdecydowanego Churchilla, który pomimo swojej wybuchowości pokazał Niemcom, że Wielka Brytania nie jest dla niego. Mądrość to sprawa subiektywna, bo chłop ze wsi może mądrze patrzeć na świat, pomimo znajomości tylko tysiąca słów, zaś poliglota i wykształcony syn wojskowego może nie mieć zielonego pojęcia, jak rządzić, bredzić głupoty i reprezentować poziom dzisiejszego "Seby" (jak Michał Korybut Wiśniowiecki, choć nie wiem, czy czasami Wiśniowiecki nie został oczerniony przez historyków – za słabo znam jego biografię).
- Co jeśli mamy np. Partię Kobiet? – Bardzo zabawne by to było, gdyby Partia Kobiet musiała wprowadzić mężczyzn na listy...
- Nikt nie zabrania kobietom zakładać partii czy tak angażować się w politykę, aby objęły większość w sejmie. – Jeśli będą zdecydowane, wykształcone i uczciwe, to mogę zgodzić się nawet na 100% kobiet w sejmie, jeśli nie będzie afer czy nowych problemów gospodarczych i społecznych.
Metoda Krebsa raz jeszcze
Kilka dni temu pisałem o metodzie Krebsa. Trzy dni temu dostałem telefon od firmy oferującej kurs i złożyłem zamówienie na darmową lekcję. Wprost uprzedzili, że nie mają gotowych kursów na niektóre języki i muszę się uzbroić w cierpliwość. No to czekam aby dowiedzieć się jak to działa...
Zły Gierek i jego dokonania
Jakieś 2 lata temu czytałem na racjonalista.pl głupkowaty artykuł broniący dokonań Gierka. Niestety komentarzy nie czytałem, choć pewnie były bardzo interesujące. Dlaczego po trzech latach nagle piszę artykuł? Tak się składa, że tydzień temu kłóciłem się o to, że Gierek i Jaruzelski byli pasożytami, którzy zniszczyli kraj, a Balcerowicz pomimo swojego lichego programu uratował Polskę przed podzieleniem losu Ukrainy, ponieważ nikt inny nie stworzył lepszego planu naprawy gospodarki. Co do Gierka, oponent twierdził, że za Gierka każdy miał pracę, było bardzo bezpiecznie, a problemy robili źli Amerykanie (co najzabawniejsze, mój oponent bredził, że Gierek otrzymał sankcję od Reagana (sic!) aby zabić gospodarkę podczas zimy stulecia (2x sic!)! Dla wyjaśnienia, to za rządów Gierka rządzili Nixon, Ford i Carter (zresztą krótko przed zimą stulecia Carter odwiedził Polskę), a okres rządów Reagana pokrywał się z "epoką Jaruzelskiego". A sankcję Reagan nałożył za wprowadzenie stanu wojennego.
No to zobaczmy na podstawie artykułu Mariusza Agnosiewicza, co niby dokonał Gierek i spróbujmy trochę obiektywniej przedstawić sytuację.
W sytuacji degrengolady polskiego przemysłu i zamykania kolejnych zakładów produkcyjnych, wzrasta zainteresowanie „Dekadą Gierka", tym wyjątkowym okresem historii Polski, kiedy industrializacja kraju osiągnęła najwyższe obroty i pułap – Pierwsze zdanie i już brednia. Artykuł powstał pod koniec 2013 roku, w czasach kiedy już na eksport polskie firmy sprzedawały w wielkich ilościach meble, autobusy, tramwaje, pociągi, jachty, telewizory (choć telewizory to tylko montujemy niż produkujemy od zera własne), część sprzętu AGD, kosmetyki, okna, drzwi... Hasła "degrengolada polskiego przemysłu" pojawiają się tylko w populistycznych programach wyborczych, nie ma co się nimi interesować.
Z przemysłowego punktu widzenia historię Polski można podzielić na okres gierkowski i pogierkowski, przy czym ten drugi to okres lat 80 i III RP. – osoby nie będące ignorantami pamiętają także okres odbudowy przemysłu za Bieruta (choć metody, jakim komuniści odradzali fabryki można porównać do piekła i głupoty) i okres Gomułki (czyli wprowadzamy zakaz zadłużania kraju, a jak mamy jakieś pieniądze, to stawiamy fabrykę). Okres pogierkowski skończył się koło 1989 roku, później można zaryzykować twierdzenie, że były dwa okresy: rodzącego się kapitalizmu (czyli ciężka walka z tanimi zachodnimi towarami) i obecnie wczesnokapitalistyczny, gdzie mamy pierwsze "hity eksportowe".
Gierek został zdemonizowany rzekomo olbrzymimi kredytami. Paweł Bożyk wytykał jakiś czas temu Wyborczej, że stara się nastraszyć czytelników tym, że dług Gierka w przeliczeniu na obecne dolary to 72 mld dolarów: było to typowe żerowanie na ignorancji ekonomicznej czytelników, bowiem sama informacja przeliczeniowa długu gierkowskiego ma charakter pozytywny: w okresie spłaty długu dolar znacznie tracił na wartości, czyli 1 dolar pożyczki inwestycyjnej Gierka spłacany był dolarami o kilkakrotnie mniejszej sile nabywczej. – ignorantem jest raczej autor artykułu na racjonaliście. To właśnie dzięki długom Gierka w 1981 roku Polska ogłosiła bankructwo. Zadłużenie w 1980 roku wynosiło 24,1% – Wikipedia podaje, że w przeliczeniu na wartość dolara w 2005 roku było to 57,1%. Ciekaw jestem, jak ten wynik prezentowałby się w 2015 roku, czy chociaż w 2013, w którym napisano artykuł. Ostatni dług Gierka zresztą spłaciliśmy w 2012 roku...
Otóż rzekomy straszny dług Gierka to były kredyty inwestycyjne, czyli takie, które nie zostały przejedzone, lecz powiększyły majątek narodowy kreując jego wytwórczy potencjał – gdyby z głową budowano, to może by byłaby racja. Ale budowa fabryk przy zacofanych elektrowniach, które w zimę nie przesyłały prądu (a co za tym idzie – brak prądu to brak produkcji lub psucie się towaru w niedziałających chłodniach), budowa przede wszystkim elektrowni węglowych (czyli dajmy teraz prąd, a nowe pokolenia niech płacą miliardy złotych na leczenie raka płuc), wiele niedokończonych inwestycji (np. słynna Olimpijka, która miała łączyć Berlin Wschodni z Moskwą w ramach Olimpiady w 1980 – stare szkielety pod przyszłe wiadukty wyburzono krótko przed Euro 2012, kiedy to budowano autostradę A2 do Warszawy...).
Dzięki rozwojowi inwestycji w latach 70. uniknięto bezrobocia, mimo że w wiek produkcyjny weszło 2 mln młodych ludzi. – na papierze pewnie tak to wyglądało, ale istnieje coś takiego jak bezrobocie ukryte, czyli zatrudnianie ludzi do bezsensownej pracy (czyli "przelewajmy z pustego w próżnie"). Zresztą ten problem najlepiej oddaje ta rymowanka z tego okresu: "czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy".
A teraz niby dokonania:
trasa Warszawa-Katowice (GIERKÓWKA, niecałe 300 km — jedna z nielicznych dziś dróg dwujezdniowych o tej długości w Polsce). – kłamstwo, w 2013 roku już mieliśmy jako autostradę lub ekspresówkę trasy Gdańsk-Toruń, Świecko (granica z Niemcami)-Warszawa, A4 z Jędrzychowic (czyli granicy z Niemcami) do Tarnowa, Szczecin-Gorzów Wielkopolski (po dwóch latach drogę z Gorzowa dociągnięto prawie do Zielonej Góry, wybudowano trasę Wrocław-Łódź i Toruń-Łódź) – z dwa-trzy lata dokończy się A4 do Ukrainy i parę mniejszych odcinków. Poza tym ta niby Gierkówka szybko przestała spełniać normy ekspresówki, dzisiaj uznaje się tą drogę za drogę wojewódzką, a to, co powinno być szybką drogą to jest tylko obwodnica Katowic, odcinek z Piotrkowa Trybunalskiego pod Warszawę (niepełny zresztą).
w latach 70' oddawano do użytku ok. 300 tys. MIESZKAŃ rocznie, a obecnie ok. 1/3 tej liczby, w latach 90', jeszcze mniej. – mniej Polaków się rodzi, wielu wyjeżdża, więc porównanie jest do niczego. Poza tym mieszkania były w bardzo złym stanie technicznym – kto oglądał Alternatywy 4, ten wie jak zdecydowana większość mieszkań się prezentowała. U mojego dziadka, mieszkającego w bloku z wielkiej płyty była bardzo nierówna podłoga, ogrzewanie za komuny bardzo źle funkcjonowało, a przerwy w dostawach prądu były na porządku dziennym. Teraz na szczęście te wszystkie problemy naprawiła gmina lub niska emerytura.
w latach 1970-75 płace wzrosły o 40% – ale ceny były 3x większe, kilogram szynki kosztował 90 zł. w 1973 (w 2013 24 zł.), za kurczaka Kowalski z wielkiej płyty płacił 54 zł. (w 2013 za 7,12 zł. mogliśmy kupić). Więcej takich porównań tutaj. Taniej można było tylko ostrzyc się, jechać autobusem, płacić za gaz. Cena chleba była zbliżona do dzisiejszego. Przyjmijmy, że w 1973 i w 2013 Polak zarabiał 2000 zł. W 1973 roku mógł kupić 22 kg. szynki. Po 40 latach to ponad 80 kg. Nawet jeśli nagle w latach 1973-1975 wzrosła pensja o 40% (czyli Polak zarabiał 2800 zł.), to mógł kupić tylko 31 kg szynki.
w dekadzie 1970-80 — wzrost PKB o ok. 80% (po 1989 r. potrzeba było na taki sam wyczyn 20 lat) – kolejne kłamstwo: PKB rosło na przyzwoitym poziomie w latach 1970-1975, ale później wystarczyło kilka lat na cofnięcie poziomu do 1970. Poza tym większy wzrost mamy od 1990 roku. W ramach przykładu: mamy 10 zł. i 100 zł. Powiększamy kapitał z 10 zł. o 80%, a z 100 zł. o 30%. Mamy odpowiednio 18 zł. i 130 zł. Czemu o tym piszę? Tak się składa, że za Gierka był o wiele mniejszy kapitał i osiągnięcie wielkiego skoku w PKB było bardzo łatwe – dzisiaj mamy bardzo duży kapitał i w rok możemy wyprodukować tyle co Polacy za Gierka w ciągu 4 lat, ale procent z tego i tak będzie mniejszy. Zresztą wiarygodniejszy będzie ten wykres:
spożycie mięsa na głowę było wyższe niż dziś, mięsa nie myto i nie nasączano (CONSTAR) – mięso też było kiepskiej jakości (dobrej jakości mięso trafiało zazwyczaj na eksport lub trafiało za bezcen do Moskwy), brakowało go zawsze, a wśród Polaków panowało przekonanie, że zdrowe jest tylko mięso (dzisiaj wzrasta spożycie owoców, warzyw kosztem mięsa).
Liczba osób żyjących poniżej minimum socjalnego: 1982 — 24%, 2013 — powyżej 60% – z moich obserwacji wynika, że każdy żyje w miarę dobrze (co prawda, wszystko co ma wartość większą niż 300 zł. jest kupowana za kredyt, ale Polacy są w stanie spłacać kredyty). W 2013 roku liczba Polaków żyjąca w minimum egzystencjalnym to było koło 7-8% Polaków.
Liczby mówią same za siebie. Liczba zatrudnionych w polskim przemyśle (...i tutaj liczby...) – autor artykułu zapomniał, że wielu Polaków znalazło zatrudnienie w sektorze usługowym, wiele zakładów zamknięto, bo były niedochodowe, wiele firm wprowadza automatyzację... Nie ma tutaj czym się martwić.
W myślałem, że w komentarzach będzie zdrowy rozsądek, ale nawet na racjonaliście są głupoty... Co tam możemy przeczytać?
Gierkowi nie mogło się udać. Pilnowali tego Moskale (KGB, pro Moskiewska frakcja w PZPR, RWPG), inni wrogowie wewnątrz aparatu władzy, w końcu sami wierzyciele nie stanowili jednolitej grupy i przykręcanie śruby przez fundusz walutowy grało jakąś rolę w planie Regana – zdrowy rozsądek podpowiada, że problemy gospodarcze pojawiły się po wyrzuceniu pieniędzy na niedochodowe inwestycje, z których wielu nie dokończono. Teorie spiskowe o złym Reaganie (który nie miał żadnego wpływu na Gierka, bo urząd w USA objął rok po dymisji Gierka czy o sabotażu KGB można sobie darować...
Wobec dominacji neoliberalnego dyskursu i jednowymiarowego prezentowania czasów PRL, to cenny artykuł pokazujący, że Polska miała kiedyś przemysł, a dziś ma jedynie zagraniczne montownie (w najlepszym wypadku), banki (w większości też zagraniczne), markety/galerie (zagraniczne) i kościoły (polskie?). Przewaga PRL nad obecnym ustrojem gospodarczym opierała się na zapewnieniu dwóch podstawowych dla życia dóbr: pracy i mieszkań. Dziś te dobra są luksusowe, ich deficyt rekompensować mają w miarę tanie (bo produkowane w Chinach, Bangladeszu lub Etiopii) pierdółki typu smartfony, tablety, laptopy, które jednak nie zapewnią podstaw życia. Dlatego mało kto w tym kraju chce żyć i mieć dzieci. – o pracy już pisałem, że panowało ukryte bezrobocie. O mieszkaniach też pisałem. Zresztą zapomniałem dodać, że dzisiaj mieszkania mają po kilka pokoi – za Gierka niekiedy także budowano dla trzyosobowej rodziny mieszkanie z 21 metrami kwadratowymi, a jedna toaleta przypadała na całą klatkę, jak u serialowych Kiepskich i Paździochów. Zresztą ilu Polaków chciało mieć telewizor czy telefon? W Alternatywy 4 były dwa telewizory: u Anioła oraz u Winnickiego, który na mecze zapraszał cały blok. I tak było w rzeczywistości: ten kto miał telewizor często zapraszał wielu sąsiadów. Dzisiaj wystarczy wziąć nadgodziny i zamiast czekania w kolejkach można za 500 zł. kupić niewielki telewizor w MediaMarkt.
Rząd solidarnościowy doprowadził do likwidacji rynku wschodniego z przyczyn raczej ideowych niż gospodarczych (to to samo gdy rusofob Kaczyński zablokował rynek wschodni dla naszego mięsa, padło mnóstwo firm). – rynek wschodni padł sam z siebie to raz, dwa embargo na zagraniczny towar nie zawsze może spowodować bankructwo licznych firm. Nie wiem jak było z mięsem za Kaczyńskiego. Ale jak rok temu Rosja nałożyła embargo na owoce i warzywa, to dzięki inicjatywie "Jedz jabłka na złość Putinowi" polskie firmy mogły sprzedać te jabłka nam Polakom, a w międzyczasie znaleźć innego importera. Jabłka były tym największym hitem w mediach, ale zdecydowana większość firm poradziła sobie dobrze.
Przemiany polityczno - gospodarcze spowodowały, że Polska stała się państwem neokolonialnym. – za Gierka byliśmy kolonią ZSRR, dzisiaj też mamy więcej cech z neokolonializmu ekonomicznego niż z wolnym rynkiem, ale skutecznie wychodzimy z tego impasu.
Co do hut, to zawiniła skandaliczna polityka prywatyzacyjna, nie powinno się dopuszczać zagranicznych gigantów do udziału w takich prywatyzacjach. Powinien być nakaz posiadania obywatelstwa polskiego, ale ''słupy''- współpracownicy obcych koncernów- winni być wykluczeni. – kto by z Polski wykupił hutę? Na 99% tylko ktoś związany z PZPR, który obłowił się podczas chaosu politycznego. Sama sprzedaż huty Niemcowi czy Francuzi nie jest niczym złym, jeśli sprzeda się ją uczciwie (na zasadzie zbieramy chętnych, ogłaszamy min. cenę i rozpoczynamy licytację).
Z pewnością tego kto bierze kredyty, aby budować fabryki, dawać pracę i co najważniejsze tworzyć podstawy długoterminowego rozwoju jest mądrzejszy, od tego kto sprzedaje fabryki, aby załatać dziurę budżetową niemyśląc jednocześnie o przyszłości. – przecież prywatyzacja fabryki, aby mieć pieniądze na spłatę zadłużenia to myślenie o przyszłości...
Propaganda antygierkowska była prowadzona w stylu Geobbelsa, wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą i jest to proste wytłumaczenie dzisiejszych kłopotów. – kwiatek na koniec, ostatni komentarz, ponieważ dalsze czytanie tylko zaprowadzi mnie na onkologię. NIE, PROPAGANDĘ TO DAŁ NAM GIEREK, KTÓRY WMÓWIŁ POLAKOM, ŻE JEST DOBRZE. Co to za rozwój, gdzie zanieczyszczono środowisko, gdzie Polacy kisili się w kiepskich blokach mieszkaniowych, gdzie fabryki budowano byle jak i byle gdzie, gdzie połowa pieniędzy zamiast na inwestycje szła na utrzymanie państwowych fabryk, gdzie istnienie państwowych fabryk prowadziło do monopoli, które miały w nosie konsumentów?!
Należy jednak przyznać uczciwie, że budowa szpitali, Centralnej Magistrali Kolejowej czy Trasy Łazienkowskiej były dobrymi posunięciami. Niestety to za mało. Racjonalista.pl powinna wstydzić się, że takie bzdury zamieszcza na swoim portalu.
No to zobaczmy na podstawie artykułu Mariusza Agnosiewicza, co niby dokonał Gierek i spróbujmy trochę obiektywniej przedstawić sytuację.
W sytuacji degrengolady polskiego przemysłu i zamykania kolejnych zakładów produkcyjnych, wzrasta zainteresowanie „Dekadą Gierka", tym wyjątkowym okresem historii Polski, kiedy industrializacja kraju osiągnęła najwyższe obroty i pułap – Pierwsze zdanie i już brednia. Artykuł powstał pod koniec 2013 roku, w czasach kiedy już na eksport polskie firmy sprzedawały w wielkich ilościach meble, autobusy, tramwaje, pociągi, jachty, telewizory (choć telewizory to tylko montujemy niż produkujemy od zera własne), część sprzętu AGD, kosmetyki, okna, drzwi... Hasła "degrengolada polskiego przemysłu" pojawiają się tylko w populistycznych programach wyborczych, nie ma co się nimi interesować.
Z przemysłowego punktu widzenia historię Polski można podzielić na okres gierkowski i pogierkowski, przy czym ten drugi to okres lat 80 i III RP. – osoby nie będące ignorantami pamiętają także okres odbudowy przemysłu za Bieruta (choć metody, jakim komuniści odradzali fabryki można porównać do piekła i głupoty) i okres Gomułki (czyli wprowadzamy zakaz zadłużania kraju, a jak mamy jakieś pieniądze, to stawiamy fabrykę). Okres pogierkowski skończył się koło 1989 roku, później można zaryzykować twierdzenie, że były dwa okresy: rodzącego się kapitalizmu (czyli ciężka walka z tanimi zachodnimi towarami) i obecnie wczesnokapitalistyczny, gdzie mamy pierwsze "hity eksportowe".
Gierek został zdemonizowany rzekomo olbrzymimi kredytami. Paweł Bożyk wytykał jakiś czas temu Wyborczej, że stara się nastraszyć czytelników tym, że dług Gierka w przeliczeniu na obecne dolary to 72 mld dolarów: było to typowe żerowanie na ignorancji ekonomicznej czytelników, bowiem sama informacja przeliczeniowa długu gierkowskiego ma charakter pozytywny: w okresie spłaty długu dolar znacznie tracił na wartości, czyli 1 dolar pożyczki inwestycyjnej Gierka spłacany był dolarami o kilkakrotnie mniejszej sile nabywczej. – ignorantem jest raczej autor artykułu na racjonaliście. To właśnie dzięki długom Gierka w 1981 roku Polska ogłosiła bankructwo. Zadłużenie w 1980 roku wynosiło 24,1% – Wikipedia podaje, że w przeliczeniu na wartość dolara w 2005 roku było to 57,1%. Ciekaw jestem, jak ten wynik prezentowałby się w 2015 roku, czy chociaż w 2013, w którym napisano artykuł. Ostatni dług Gierka zresztą spłaciliśmy w 2012 roku...
Otóż rzekomy straszny dług Gierka to były kredyty inwestycyjne, czyli takie, które nie zostały przejedzone, lecz powiększyły majątek narodowy kreując jego wytwórczy potencjał – gdyby z głową budowano, to może by byłaby racja. Ale budowa fabryk przy zacofanych elektrowniach, które w zimę nie przesyłały prądu (a co za tym idzie – brak prądu to brak produkcji lub psucie się towaru w niedziałających chłodniach), budowa przede wszystkim elektrowni węglowych (czyli dajmy teraz prąd, a nowe pokolenia niech płacą miliardy złotych na leczenie raka płuc), wiele niedokończonych inwestycji (np. słynna Olimpijka, która miała łączyć Berlin Wschodni z Moskwą w ramach Olimpiady w 1980 – stare szkielety pod przyszłe wiadukty wyburzono krótko przed Euro 2012, kiedy to budowano autostradę A2 do Warszawy...).
Dzięki rozwojowi inwestycji w latach 70. uniknięto bezrobocia, mimo że w wiek produkcyjny weszło 2 mln młodych ludzi. – na papierze pewnie tak to wyglądało, ale istnieje coś takiego jak bezrobocie ukryte, czyli zatrudnianie ludzi do bezsensownej pracy (czyli "przelewajmy z pustego w próżnie"). Zresztą ten problem najlepiej oddaje ta rymowanka z tego okresu: "czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy".
A teraz niby dokonania:
trasa Warszawa-Katowice (GIERKÓWKA, niecałe 300 km — jedna z nielicznych dziś dróg dwujezdniowych o tej długości w Polsce). – kłamstwo, w 2013 roku już mieliśmy jako autostradę lub ekspresówkę trasy Gdańsk-Toruń, Świecko (granica z Niemcami)-Warszawa, A4 z Jędrzychowic (czyli granicy z Niemcami) do Tarnowa, Szczecin-Gorzów Wielkopolski (po dwóch latach drogę z Gorzowa dociągnięto prawie do Zielonej Góry, wybudowano trasę Wrocław-Łódź i Toruń-Łódź) – z dwa-trzy lata dokończy się A4 do Ukrainy i parę mniejszych odcinków. Poza tym ta niby Gierkówka szybko przestała spełniać normy ekspresówki, dzisiaj uznaje się tą drogę za drogę wojewódzką, a to, co powinno być szybką drogą to jest tylko obwodnica Katowic, odcinek z Piotrkowa Trybunalskiego pod Warszawę (niepełny zresztą).
w latach 70' oddawano do użytku ok. 300 tys. MIESZKAŃ rocznie, a obecnie ok. 1/3 tej liczby, w latach 90', jeszcze mniej. – mniej Polaków się rodzi, wielu wyjeżdża, więc porównanie jest do niczego. Poza tym mieszkania były w bardzo złym stanie technicznym – kto oglądał Alternatywy 4, ten wie jak zdecydowana większość mieszkań się prezentowała. U mojego dziadka, mieszkającego w bloku z wielkiej płyty była bardzo nierówna podłoga, ogrzewanie za komuny bardzo źle funkcjonowało, a przerwy w dostawach prądu były na porządku dziennym. Teraz na szczęście te wszystkie problemy naprawiła gmina lub niska emerytura.
w latach 1970-75 płace wzrosły o 40% – ale ceny były 3x większe, kilogram szynki kosztował 90 zł. w 1973 (w 2013 24 zł.), za kurczaka Kowalski z wielkiej płyty płacił 54 zł. (w 2013 za 7,12 zł. mogliśmy kupić). Więcej takich porównań tutaj. Taniej można było tylko ostrzyc się, jechać autobusem, płacić za gaz. Cena chleba była zbliżona do dzisiejszego. Przyjmijmy, że w 1973 i w 2013 Polak zarabiał 2000 zł. W 1973 roku mógł kupić 22 kg. szynki. Po 40 latach to ponad 80 kg. Nawet jeśli nagle w latach 1973-1975 wzrosła pensja o 40% (czyli Polak zarabiał 2800 zł.), to mógł kupić tylko 31 kg szynki.
w dekadzie 1970-80 — wzrost PKB o ok. 80% (po 1989 r. potrzeba było na taki sam wyczyn 20 lat) – kolejne kłamstwo: PKB rosło na przyzwoitym poziomie w latach 1970-1975, ale później wystarczyło kilka lat na cofnięcie poziomu do 1970. Poza tym większy wzrost mamy od 1990 roku. W ramach przykładu: mamy 10 zł. i 100 zł. Powiększamy kapitał z 10 zł. o 80%, a z 100 zł. o 30%. Mamy odpowiednio 18 zł. i 130 zł. Czemu o tym piszę? Tak się składa, że za Gierka był o wiele mniejszy kapitał i osiągnięcie wielkiego skoku w PKB było bardzo łatwe – dzisiaj mamy bardzo duży kapitał i w rok możemy wyprodukować tyle co Polacy za Gierka w ciągu 4 lat, ale procent z tego i tak będzie mniejszy. Zresztą wiarygodniejszy będzie ten wykres:
spożycie mięsa na głowę było wyższe niż dziś, mięsa nie myto i nie nasączano (CONSTAR) – mięso też było kiepskiej jakości (dobrej jakości mięso trafiało zazwyczaj na eksport lub trafiało za bezcen do Moskwy), brakowało go zawsze, a wśród Polaków panowało przekonanie, że zdrowe jest tylko mięso (dzisiaj wzrasta spożycie owoców, warzyw kosztem mięsa).
Liczba osób żyjących poniżej minimum socjalnego: 1982 — 24%, 2013 — powyżej 60% – z moich obserwacji wynika, że każdy żyje w miarę dobrze (co prawda, wszystko co ma wartość większą niż 300 zł. jest kupowana za kredyt, ale Polacy są w stanie spłacać kredyty). W 2013 roku liczba Polaków żyjąca w minimum egzystencjalnym to było koło 7-8% Polaków.
Liczby mówią same za siebie. Liczba zatrudnionych w polskim przemyśle (...i tutaj liczby...) – autor artykułu zapomniał, że wielu Polaków znalazło zatrudnienie w sektorze usługowym, wiele zakładów zamknięto, bo były niedochodowe, wiele firm wprowadza automatyzację... Nie ma tutaj czym się martwić.
W myślałem, że w komentarzach będzie zdrowy rozsądek, ale nawet na racjonaliście są głupoty... Co tam możemy przeczytać?
Gierkowi nie mogło się udać. Pilnowali tego Moskale (KGB, pro Moskiewska frakcja w PZPR, RWPG), inni wrogowie wewnątrz aparatu władzy, w końcu sami wierzyciele nie stanowili jednolitej grupy i przykręcanie śruby przez fundusz walutowy grało jakąś rolę w planie Regana – zdrowy rozsądek podpowiada, że problemy gospodarcze pojawiły się po wyrzuceniu pieniędzy na niedochodowe inwestycje, z których wielu nie dokończono. Teorie spiskowe o złym Reaganie (który nie miał żadnego wpływu na Gierka, bo urząd w USA objął rok po dymisji Gierka czy o sabotażu KGB można sobie darować...
Wobec dominacji neoliberalnego dyskursu i jednowymiarowego prezentowania czasów PRL, to cenny artykuł pokazujący, że Polska miała kiedyś przemysł, a dziś ma jedynie zagraniczne montownie (w najlepszym wypadku), banki (w większości też zagraniczne), markety/galerie (zagraniczne) i kościoły (polskie?). Przewaga PRL nad obecnym ustrojem gospodarczym opierała się na zapewnieniu dwóch podstawowych dla życia dóbr: pracy i mieszkań. Dziś te dobra są luksusowe, ich deficyt rekompensować mają w miarę tanie (bo produkowane w Chinach, Bangladeszu lub Etiopii) pierdółki typu smartfony, tablety, laptopy, które jednak nie zapewnią podstaw życia. Dlatego mało kto w tym kraju chce żyć i mieć dzieci. – o pracy już pisałem, że panowało ukryte bezrobocie. O mieszkaniach też pisałem. Zresztą zapomniałem dodać, że dzisiaj mieszkania mają po kilka pokoi – za Gierka niekiedy także budowano dla trzyosobowej rodziny mieszkanie z 21 metrami kwadratowymi, a jedna toaleta przypadała na całą klatkę, jak u serialowych Kiepskich i Paździochów. Zresztą ilu Polaków chciało mieć telewizor czy telefon? W Alternatywy 4 były dwa telewizory: u Anioła oraz u Winnickiego, który na mecze zapraszał cały blok. I tak było w rzeczywistości: ten kto miał telewizor często zapraszał wielu sąsiadów. Dzisiaj wystarczy wziąć nadgodziny i zamiast czekania w kolejkach można za 500 zł. kupić niewielki telewizor w MediaMarkt.
Rząd solidarnościowy doprowadził do likwidacji rynku wschodniego z przyczyn raczej ideowych niż gospodarczych (to to samo gdy rusofob Kaczyński zablokował rynek wschodni dla naszego mięsa, padło mnóstwo firm). – rynek wschodni padł sam z siebie to raz, dwa embargo na zagraniczny towar nie zawsze może spowodować bankructwo licznych firm. Nie wiem jak było z mięsem za Kaczyńskiego. Ale jak rok temu Rosja nałożyła embargo na owoce i warzywa, to dzięki inicjatywie "Jedz jabłka na złość Putinowi" polskie firmy mogły sprzedać te jabłka nam Polakom, a w międzyczasie znaleźć innego importera. Jabłka były tym największym hitem w mediach, ale zdecydowana większość firm poradziła sobie dobrze.
Przemiany polityczno - gospodarcze spowodowały, że Polska stała się państwem neokolonialnym. – za Gierka byliśmy kolonią ZSRR, dzisiaj też mamy więcej cech z neokolonializmu ekonomicznego niż z wolnym rynkiem, ale skutecznie wychodzimy z tego impasu.
Co do hut, to zawiniła skandaliczna polityka prywatyzacyjna, nie powinno się dopuszczać zagranicznych gigantów do udziału w takich prywatyzacjach. Powinien być nakaz posiadania obywatelstwa polskiego, ale ''słupy''- współpracownicy obcych koncernów- winni być wykluczeni. – kto by z Polski wykupił hutę? Na 99% tylko ktoś związany z PZPR, który obłowił się podczas chaosu politycznego. Sama sprzedaż huty Niemcowi czy Francuzi nie jest niczym złym, jeśli sprzeda się ją uczciwie (na zasadzie zbieramy chętnych, ogłaszamy min. cenę i rozpoczynamy licytację).
Z pewnością tego kto bierze kredyty, aby budować fabryki, dawać pracę i co najważniejsze tworzyć podstawy długoterminowego rozwoju jest mądrzejszy, od tego kto sprzedaje fabryki, aby załatać dziurę budżetową niemyśląc jednocześnie o przyszłości. – przecież prywatyzacja fabryki, aby mieć pieniądze na spłatę zadłużenia to myślenie o przyszłości...
Propaganda antygierkowska była prowadzona w stylu Geobbelsa, wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą i jest to proste wytłumaczenie dzisiejszych kłopotów. – kwiatek na koniec, ostatni komentarz, ponieważ dalsze czytanie tylko zaprowadzi mnie na onkologię. NIE, PROPAGANDĘ TO DAŁ NAM GIEREK, KTÓRY WMÓWIŁ POLAKOM, ŻE JEST DOBRZE. Co to za rozwój, gdzie zanieczyszczono środowisko, gdzie Polacy kisili się w kiepskich blokach mieszkaniowych, gdzie fabryki budowano byle jak i byle gdzie, gdzie połowa pieniędzy zamiast na inwestycje szła na utrzymanie państwowych fabryk, gdzie istnienie państwowych fabryk prowadziło do monopoli, które miały w nosie konsumentów?!
Należy jednak przyznać uczciwie, że budowa szpitali, Centralnej Magistrali Kolejowej czy Trasy Łazienkowskiej były dobrymi posunięciami. Niestety to za mało. Racjonalista.pl powinna wstydzić się, że takie bzdury zamieszcza na swoim portalu.
środa, 22 lipca 2015
Ekonomia i chrześcijaństwo według Hołowni
Szymon Hołownia jest znany jako wierny katolik w TVNie. U niektórych jest to dowód na to, że TVN szanuje wiarę w chrześcijaństwo, zatrudniając Hołownię, inni uważają go za piąte koło u wozu, bo powinien pracować w Telewizji Trwam, jeszcze inni mają w nosie jego poglądy w myśl zasady "poglądy są jak dupa - każdy ma swoje unikatowe" i śmieją się, że Hołownia występuje z ateistą Prokopem.
Wirtualna Polska na mikroblogu portalu wykop.pl zamieścił ten obrazek:
Odpowiedź moja jest taka sama jak w komentarz. TAK, TO JEST NORMALNE! Dlaczego?
Wirtualna Polska na mikroblogu portalu wykop.pl zamieścił ten obrazek:
Odpowiedź moja jest taka sama jak w komentarz. TAK, TO JEST NORMALNE! Dlaczego?
- Większość najbogatszych ludzi dorobiło się pracą i smykałką do interesów. Rankingi typu Forbes raczej nie uwzględniają dyktatorów, bo z nimi ciężko o wiarygodne informacje. Zawsze będzie tak, że będzie istnieć pula najbogatszych, którzy dzięki swoim miliardom dadzą ludzie prace. Ludzie wyprodukują miliony towarów, towar się sprzeda i znów kapitał wraca do miliardera.
- Tego typu pytania padały pod grunt w krajach biednych, gdzie spodziewano się komunizmu. Lenin krytykował burżuazję, która miała więcej pieniędzy od robotników. Szukanie w problemu w tym, że najbogatsi mają więcej pieniędzy od biedniejszych nie jest takim problemem, o ile nie zachodzi zasada w punkcie 3:
- Problemem dla najbiedniejszych nie są różnice w majątku, ale często brak pieniędzy na jakieś dobra. Dla Polaka bieda będzie wtedy, gdy nie damy rady spłacić kredytu, dla mieszkańca Mołdawii brak pieniędzy na kupno nowej kurtki, a dla mieszkańca Somalii brak pracy, za którą by dostał pieniądze na jedzenie. Jeśli najbiedniejsi są w stanie jakoś przeżyć "do przysłowiowego 10", to nie ma co zmuszać nikogo do udzielenia pomocy - wystarczy biednemu pokazać, że może znaleźć pracę lub zmienić ją na lepiej płatną.
- Bogaci i tak wykładają olbrzymie pieniądze na wspieranie instytucji naukowych i charytatywnych. Wielu z nich raczej daje setki milionów, aby uciec od urzędu skarbowego, ale niezależnie od intencji, pomoc jest dobra (pod warunkiem, że to nie jest coś głupiego w stylu nakarmienie biednego mieszkańca Mozambiku, który po darze znów będzie głodny zamiast dania jemu pracy, za którą kupi sobie dużo jedzenia.
- Skoro bogaty zarobił ciężką pracą, to z jakiego powodu mamy mu zabierać dajmy na to 90% jego pieniędzy? Francja już raz próbowała zabrać 75% pieniędzy bogatych - widzieliśmy, jak aktor grający Obeliksa ucieka do Putina. Zamiast grzebać w zeznaniu PIT Billa Gatesa, lepiej domyślić się, skąd taki Putin może mieć 200 mld jako prezydent Rosji, co spekulują niektóre media.
"Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie."
Królestwo niebieskie można porównać do dziesięciu dziewcząt, które jako druhny wyszły z lampami na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było głupich, a pięć mądrych. Głupie zabrały lampy, ale nie wzięły do nich zapasowej oliwy. Mądre zaś zabrały lampy i zapasową oliwę w naczyniach. Ponieważ pan młody się spóźniał, zdrzemnęły się wszystkie. Nagle o północy obudziło je wołanie: „Nadchodzi pan młody! Wyjdźcie mu na spotkanie!”. Dziewczęta zerwały się i przygotowały lampy. Niemądre zwróciły się do pozostałych: „Dajcie nam trochę oliwy, bo nasze lampy gasną!”. Mądre odpowiedziały jednak: „Jeśli damy wam, nie wystarczy ani dla nas, ani dla was. Idźcie lepiej sobie kupić!”. Gdy poszły to zrobić, przybył pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na przyjęcie weselne – a drzwi zamknięto. Po pewnym czasie wróciły pozostałe dziewczęta i zaczęły wołać: „Panie, otwórz nam!”. Lecz on odpowiedział: „Niestety nie znam was, odejdźcie stąd!”. Uważajcie więc, bo nie znacie dnia ani czasu mojego powrotu!Jeśli jesteś katolikiem, prawosławnym, protestantem, Świadkiem Jehowy lub należysz do innego wyznania chrześcijańskiego, a wierzysz w brednie końca świata, to idź do spowiedzi, zmień religię lub przyznaj się do bycia głupim, który nigdy nie przeczytał Ewangelii, dzięki której umocniła się wielce religia chrześcijańska.
W 2017 roku raczej końca świata się nie spodziewajcie...
Wszyscy jesteśmy bandą idiotów
Wiedza dotycząca mózgu jest jeszcze na tyle niepełna, iż trudno ocenić, czy pod względem pojemności pamięci istnieją jakieś ograniczenia. Pewne oceny mówią o 100 miliardach jednostek informacji, które nasz umysł jest w stanie pomieścić. Jest to dość pesymistyczna ocena, ale dająca nam dobre wyobrażenie o istocie rzeczy, bo gdybyśmy np. zapamiętywali jedną jednostkę informacji (np. nowe słowo, ciąg cyfr, symbol, obraz etc.) co sekundę przez 24 godziny na dobę, przez okres 100 lat, to zapełnilibyśmy niecałe 3% tej pojemności.Ten tekst pochodzi z podręcznika Organiczna technika studiowania, napisanej przez Krzysztofa Kamila Galowa, udostępniona na licencji Creative Commons (oryginał tutaj). W takim razie dlaczego kontrowersyjny tytuł zaczynam do fragmentu podręcznika? Ponieważ (pamiętam, że od "ponieważ" nie zaczyna się zdania...) osoba uważająca siebie za mądra nigdy nie opanuje promila wiedzy zebranej chociaż ze świata starożytnego. Możliwości naszego mózgu, długość życia, a przede wszystkim głupie ludzkie zachowania (chciwość, hipokryzja, krótkowzroczność) oddalają drogę do poznania chociaż tych 100 tys. haseł z encyklopedii czy programu trzech uczelni. Każdy z nas ma wady, ja także, ale problemem jeszcze nie jest to, jeśli w porę widzi się swój błąd i naprawia go. A u ludzi hipokryzja to chleb powszechni. Wystarczy zobaczyć stereotypowego Polaka z wąsami i w sandałach, do których założył białe skarpety, który krytykuje wrednych kapitalistów, niby wyzyskując Polaków płacąc najniższą krajową (nie wiedząc, że większość tych kapitalistów chętnie zapłaciłaby więcej, gdyby ZUS nie dymał Polaków w tyłek bez wazeliny), ale nie widzącego nic złego w okradaniu miejsca pracy, gdzie kupno nowego narzędzia odbije się na pensjach pracowników.
W pełni wykorzystując tę możliwość, opanowalibyśmy perfekcyjnie sześć języków obcych, ponadto program trzech wyższych uczelni i dodatkowo około 100 tysięcy haseł powszechnej encyklopedii.
Ale wróćmy do tematu, bo zboczyłem w inny problem. Dlaczego opanowanie sześciu języków, programu trzech uczelni czy 100 tys. haseł to nic? Samych języków na świecie istnieje ponad 7000. Nie zapominajmy, że ta liczba nie uwzględnia dialektów, gwar, slangów. Pewnie liczba ta nie uwzględnia także języków sztucznych, lub nie uwzględnia ich wszystkich. Rada języka polskiego podaje, że w naszej mowie istnieje min. 150 tys. haseł. Dużo? Właśnie nie. Za słowo także można uznać jakąś miejscowość w Kenii, nazwę atolu w Tuvalu czy też nazwę własną krateru na Księżycu. Nawet jeśli uznamy, że te 150. tysięcy haseł to cały język polski, a w innych językach czy gwarach słów jest mniej, bo tylko w języku polskim jest tak rozbudowana odmiana słów (co nie jest prawdą, bo węgierski ma ponad 20 przypadków), to sztuczne przyjęcie, że każdy język ma 80 000 słów, daje nam ponad 560 mln słówek do nauczenia (bez uwzględnienia gwar, specjalistycznych słów, idiomów itd.). Strasznie dużo.
A co z hasłami w encyklopedii? Pisząc ten tekst, anglojęzyczna Wikipedia ma prawie 5 mln haseł. To i tak jeszcze niczym, jeśli wiemy, że nasza galaktyka ma około... 400 miliardów gwiazd (tak przynajmniej podaje Wikipedia, starsze publikacje mają w tekście 100 miliardów gwiazd). W takim razie Wikipedia powinna za jakieś 100-200 lat mieć ponad 400 miliardów artykułów. Ale to tylko nasze kosmiczne powtórko. Podobno nasz Wszechświat posiada około 300 trylionów gwiazd. Pulę te trzeba powiększyć o kilkanaście zer, jeśli sumujemy meteoryty, komety, planety, księżyce, planety karłowate... To i tak jeszcze nic, ponieważ nowe teorię mówią, że istnieją inne wszechświaty. A tych innych wszechświatów jest nieskończenie wiele...
Tak, mówiąc, że wszystko wiemy, obrażamy każdego, a przede wszystkim swoją inteligencję. Program uczelniany pominąłem, ponieważ w dużym stopniu powiela się w encyklopediach.
Οἶδα οὐδὲν εἰδώς - Wiem, że nic nie wiem Sokratesa wiecznie żywe.
wtorek, 21 lipca 2015
"wcześniej uważano że..."
Na JoeMonster znajduje się ciekawy artykuł o neandertalczykach – braciach homo sapiens. Artykuł zawiera wiele ciekawych faktów, obala liczne mity o tych istotach. Jednak nie tym będzie ten post. Użytkownik Tomjac24 napisał:
Artykuł jest także ciekawy z innego względu. Zauważcie ile razy powtarza się stwierdzenie "wcześniej uważano że...". Pomyślcie sobie ile jest takich informacji i teorii sprzedawanych nam przez naukę każdego dnia jako "pewne na 100%" a które w ciągu najbliższych 50 lat się zdezaktualizują. Ile z tego co wiemy to baśnie a ile fakty. Jak ludzie za 100 będą postrzegali te czasy i poziom wiedzy który tu panował. Przypuszczam że wiele z tego co teraz uważamy za szczyt nauki będzie ich po prostu śmieszył.I o tym będzie dzisiejszy wpis. Do dnia dzisiejszego istnieje wiele nieaktualnych, fałszywych faktów, które powielają zazwyczaj "pseudointeligenci wierzący bardziej w swoje wyolbrzymione ego niż w swoje niskie możliwości umysłowe, nie rozumiejąc, że po odpowiedzeniu sobie na jedno pytanie, odpowiedź nasuwa 10 kolejnych zagadek". Co jakiś czas postaram się obalić trochę mitów, które do dzisiaj występują w różnych publikacjach, książkach, głupich obrazkach z Faktopedii itp. Zaczynamy:
- Mit 10% mózgu – prawda jest taka, że jednym momencie wykorzystuje właśnie koło 10%, ale na pocieszenie powiem, że w ciągu całego dnia wykorzystasz raczej każdą część tego organu. Więcej tutaj (film na YouTube).
- Mity o Einsteinie – do dzisiaj znajdziemy wiele bzdur na temat Einstena, które wymyślono, powołując się na jego wiedzę i powiedzenia. Teksty o tym, że człowiek wyginie po ok. 4 latach, gdy znikną wszystkie pszczoły, dowód Einsteina o istnieniu Boga (to najlepszy kwiatek, ponieważ Einstein był raczej ateistą), kiepskich wynikach w szkole (najlepsza wymówka dla leniów szkolnych), o stworzeniu mitu o 10% mózgu, czy o słynnej anegdocie z Marylin Monroe...
- Lista Villejuif – czyli prosty sposób na wmówienie, że kwas cytrynowy może zabić. Sama lista jest chyba kultowa wśród miejskich legend, podobno powstała w latach 70., do Polski trafiła prawdopodobnie w 1991 roku. Obecnie chyba ta fałszywka wymarła. Więcej tutaj.
- Szymborska nie zdała matury z Szymborskiej – bardzo popularna w szkołach miejska legenda, u mnie w gimnazjum na języku polskim powielana chyba raz w miesiącu. Sekretarz Wisławy Szymborskiej obalił anegdotę (więcej tutaj). Przy obecnym zamieszaniu z nowymi maturami, pewnie pojawi się klon tej historii, a Szymborską zastąpi się kimś innym.
- Einstein i Newton cierpieli na Zespół Aspergera – w 2003 roku pojawiła się taka hipoteza, jednak wiele portali (w tym uwaga: niepelnosprawni.pl) hipotezę przyjęli za 100% pewnik. Zdrowy rozsądek mówi, że chorobę można zdiagnozować u żywego pacjenta, zaś u zmarłych można spekulować na podstawie wspomnień i materiałów źródłowych. Pewnie jest, że ZA mają: Messi (choć źródło powiela bzdury na temat Einsteina i Newtona, dorzucając także Darwina i Michała Anioła).
niedziela, 19 lipca 2015
Mensa czyli największe skupisko głupków
Tytuł kontrowersyjny? A i owszem, bo taki miał być. Każdy chyba zna Mensę – stowarzyszenie ludzi o wysokim ilorazie inteligencji, w Polsce najbardziej znane z tego, że członkinią klubu jest Doda. Dajmy sobie na razie spokój, czy Doda ściągała na egzaminie, czy jest naprawdę inteligentna, a tylko w mediach jest kreowana/kreuje się na przesłodzoną idiotkę, bo na to jest popyt.
Zacznijmy może, po co istnieje Mensa. W 1946 roku dwóch Anglosasów stworzyło stowarzyszenie. Według ich idei, organizacja miała być wolna od uprzedzeń religijnych, rasowych, płciowych itd. Kryterium było jedno: członek musi mieć ponadprzeciętne wysokie IQ, takie, które ma tylko 2% ludzi na świecie. Słowo ciałem się stało: powstała Mensa (od łacińskiego mens (umysł) oraz mensa (stół). Stół dlatego, ponieważ symbolizował ideę spotkań ludzi przy okrągłym stole, gdzie każdy jest równy.
No dobra, ale czemu to jest siedlisko głupców?
Zacznijmy może od egzaminu. Kosztuje on 30 złotych (przelewem) lub 50 zł., jeśli płacimy bezpośrednio przed sesją. Owszem, zgadzam się, że instytucja musi się utrzymać – nie ma nic na świecie za darmo – nawet jak niby "za darmo" dresiarz obije ci twarz na Pradze, to zapłacisz za "usługę" nowym iPhonem. Głupota zaczyna się podczas testu – pytania uwzględniają tylko 2 lub 3 aspekty inteligencji (encyklopedia Oxford podaje, że istnieje co najmniej 8 aspektów inteligencji). W jednym z poprzednich testów pisałem, że u profesjonalnego psychologa miałem badanie te właśnie 8 aspektów, a nic nie płaciłem za wizytę (a raczej moi rodzice zapłacili w ramach składki na NFZ, bo gdy robiłem ten test, to byłem jeszcze niepełnoletni). Wartość samego IQ to raczej zabawa, zaś poważne traktowanie 160IQ, na poziomie Einsteina to tylko marna budowa swojego ego opierając się na nowej dziedzinie pseudonaki – badań IQ, które są tak samo warte jak frenologia.
Ciekawostka: w USA do Mensy można się dostać za darmo, bez testu. Wystarczy mieć dobry wynik na egzaminach wstępnych na prestiżowych szkołach wyższych. Z jednej strony rośnie tutaj poziom samej Mensy w USA (bo są osoby, które naprawdę mają mózg ostry jak żyletka Gillete), ale z drugiej mamy sytuację, że Mensa działa na zasadzie "równych i równiejszych". W Polsce nie ma takiej możliwości, przez co poziom stereotypowego członka Mensy to ktoś, kto ma mózg tępy jak stara żyletka Polsilvera.
Ok, załóżmy, że jesteś w Mensie, bo spełniłeś podstawową regułę: 148 punktów w skali Cattela. Co dalej? Możesz oprawić wynik w ramkę, a ramkę powiesić na ścianie obok portretu Jana Pawła II oraz tandetnego pejzażu, albo możesz bulić 100 złotych rocznie, aby być pełnoprawnym członkiem Mensa Polska.
Co mamy, jeśli zapłacimy 100 złotych? Prawo głosu na Walnych Zgromadzeniach, legitymacja z nalepkami, członkostwo w grupach dyskusyjnych i w zamkniętych grupach na Facebooku oraz biuletyn Mensy Polska. Na moje, aby płacić za coś takiego 100 złotych, to trochę głupota, taka sama jak wypalanie 20 złotych tygodniowo na paczkę papierosów. Wydanie 100 złotych aby mieć członkostwo w Mensie można porównać do bycia snobem – na szczęście za niską cenę, bo kupno za 2000 zł. książek, aby leżały na półkach nie czytane czy kupno wina za 4000 zł. to durnota jeszcze większa.
Czy oprócz poznania ciekawych ludzi czy prawa do wpisania sobie "Mam 162 punkty IQ i jestem członkiem Mensy" w CV jest sens płacić 100 zł. rocznie? Nie, ponieważ ciekawych ludzi można poznać na setki różnych innych sposobów, a w CV ważniejsze od IQ jest aktywność zawodowa, wiedza czy znajomość języków.
Zacznijmy może, po co istnieje Mensa. W 1946 roku dwóch Anglosasów stworzyło stowarzyszenie. Według ich idei, organizacja miała być wolna od uprzedzeń religijnych, rasowych, płciowych itd. Kryterium było jedno: członek musi mieć ponadprzeciętne wysokie IQ, takie, które ma tylko 2% ludzi na świecie. Słowo ciałem się stało: powstała Mensa (od łacińskiego mens (umysł) oraz mensa (stół). Stół dlatego, ponieważ symbolizował ideę spotkań ludzi przy okrągłym stole, gdzie każdy jest równy.
No dobra, ale czemu to jest siedlisko głupców?
Zacznijmy może od egzaminu. Kosztuje on 30 złotych (przelewem) lub 50 zł., jeśli płacimy bezpośrednio przed sesją. Owszem, zgadzam się, że instytucja musi się utrzymać – nie ma nic na świecie za darmo – nawet jak niby "za darmo" dresiarz obije ci twarz na Pradze, to zapłacisz za "usługę" nowym iPhonem. Głupota zaczyna się podczas testu – pytania uwzględniają tylko 2 lub 3 aspekty inteligencji (encyklopedia Oxford podaje, że istnieje co najmniej 8 aspektów inteligencji). W jednym z poprzednich testów pisałem, że u profesjonalnego psychologa miałem badanie te właśnie 8 aspektów, a nic nie płaciłem za wizytę (a raczej moi rodzice zapłacili w ramach składki na NFZ, bo gdy robiłem ten test, to byłem jeszcze niepełnoletni). Wartość samego IQ to raczej zabawa, zaś poważne traktowanie 160IQ, na poziomie Einsteina to tylko marna budowa swojego ego opierając się na nowej dziedzinie pseudonaki – badań IQ, które są tak samo warte jak frenologia.
Ciekawostka: w USA do Mensy można się dostać za darmo, bez testu. Wystarczy mieć dobry wynik na egzaminach wstępnych na prestiżowych szkołach wyższych. Z jednej strony rośnie tutaj poziom samej Mensy w USA (bo są osoby, które naprawdę mają mózg ostry jak żyletka Gillete), ale z drugiej mamy sytuację, że Mensa działa na zasadzie "równych i równiejszych". W Polsce nie ma takiej możliwości, przez co poziom stereotypowego członka Mensy to ktoś, kto ma mózg tępy jak stara żyletka Polsilvera.
Ok, załóżmy, że jesteś w Mensie, bo spełniłeś podstawową regułę: 148 punktów w skali Cattela. Co dalej? Możesz oprawić wynik w ramkę, a ramkę powiesić na ścianie obok portretu Jana Pawła II oraz tandetnego pejzażu, albo możesz bulić 100 złotych rocznie, aby być pełnoprawnym członkiem Mensa Polska.
Co mamy, jeśli zapłacimy 100 złotych? Prawo głosu na Walnych Zgromadzeniach, legitymacja z nalepkami, członkostwo w grupach dyskusyjnych i w zamkniętych grupach na Facebooku oraz biuletyn Mensy Polska. Na moje, aby płacić za coś takiego 100 złotych, to trochę głupota, taka sama jak wypalanie 20 złotych tygodniowo na paczkę papierosów. Wydanie 100 złotych aby mieć członkostwo w Mensie można porównać do bycia snobem – na szczęście za niską cenę, bo kupno za 2000 zł. książek, aby leżały na półkach nie czytane czy kupno wina za 4000 zł. to durnota jeszcze większa.
Czy oprócz poznania ciekawych ludzi czy prawa do wpisania sobie "Mam 162 punkty IQ i jestem członkiem Mensy" w CV jest sens płacić 100 zł. rocznie? Nie, ponieważ ciekawych ludzi można poznać na setki różnych innych sposobów, a w CV ważniejsze od IQ jest aktywność zawodowa, wiedza czy znajomość języków.
sobota, 18 lipca 2015
Fałszywa metoda Emila Krebsa
Trafiłem w Internecie na metodę Krebsa, która pozwala na nauczenie się języka w 10 dni. Dlaczego Krebsa? Ponieważ (tak wiem, od ponieważ nie zaczyna się zdania...) Emil Krebs był niemieckim poliglotą urodzonym w dzisiejszym Świebodzinie, który podobno znał 68 języków. Imponujący wynik, choć niektórzy nie wierzą w takie zdolności Krebsa (warto jednak zaznaczyć, że Krebs miał olbrzymią bibliotekę, w której były tytuły z ponad setką języków oraz są dowody w postaci przekładów jego autorstwa). Tak zwana metoda Krebsa jest reklamowana jako sposób na nauczenie się podstaw języka w 10 dni. Brzmi nieodrzeczenie, jak tani chwyt reklamowy? Tak właśnie jest - ale zamiast oskarżać bez dowodów, obalmy trochę mitów powołując się na źródła:
- Metoda Krebsa była doskonalona od ponad 40 lat. – strona reklamująca kursy tą metodą istnieje od 1999 roku. Wychodzi na to, że metoda jest znana od około 1959 roku. To bardzo zabawne, jeśli zwrócimy uwagę na to, że sam Emil Krebs zmarł w 1930 roku... Jak wyglądała nauka Krebsa? Co źródło, to inne informacje. Marhan.pl (powołując się na książce Witolda Pawła Cienkowskiego Poligloci i hieroglify; wyd. Nasza Księgarnia 1967) podaje, że ten poliglota porównywał podobieństwa w różnych językach oraz poznawanie kultury, która mówiła w języku, którego uczył się Krebs. Artykuł z uwazamrze.pl zaś mówi, że nie wiadomo do końca, jak rzeczywiście uczył się tych języków.
- Poświęć 30 minut dziennie naszemu kursowi, a sprawimy, że zaczniesz mówić w obcym języku zanim się spostrzeżesz – śmiech na sali, jeśli portal pisze, że dzięki zanurzeniu w języku 24 godziny na dobę mamy uczyć się 30 minut, to opanowanie podstaw języka zajmie tyle co po zwykłym kursie językowym. Co mi da dobre opanowanie akcentu i wymowy, skoro nie będę mógł w ten sposób powiedzieć "Kali chcesz jeść" tylko "szczotka świetlany zaraz jak skutecznie jabłko"– przede wszystkim kurs ma nauczyć słownictwa i podstaw gramatyki, a nie prawidłowego akcentu.
- Pisali o Nas: Opinia eksperta: – opinia opinią, ale od kiedy ekspertem od nauki języków jest politolog? To tak, jakby ekspertem zachęcającym do kupna nowego procesora Intela był kierowca wyścigowy... Mógłbym zrozumieć, gdyby ekspertem był pan Tadeusz Iwiński, który nauczył się 11 języków.
- Przed śmiercią Krebs opracował metodę nauki języków polegającą na
systemie powtórek słów w określonych interwałach (...) – dlaczego to przytoczyłem? Ponieważ
(znowu napisałem "ponieważ" na początku zdania...) opinia ta pochodzi z Faktu. Tak, tej gazety, w której znajdziemy artykuły o osobie, która napadła i żarła kebaby, biedaku, którego zaatakował gwizdek od czajnika czy też o bohaterce pewnego osiedla, która odbiła od złodzieja patelnię. - W dzisiejszych czasach podstawy angielskiego zna prawie każdy, jednak ci, którzy posługują się tym językiem płynnie zarabiają średnio o 30% więcej. Znajomość każdego następnego języka obcego może podnieść Twoje wynagrodzenie o kolejne 7%. – <ironia>podobno 83,2% społeczeństwa nie wierzy w statystyki procentowe, ale skoro ten kurs jest taki chwytliwy, to pewnie przeprowadzili odpowiednie badania</ironia>.
- Jesteś obywatelem świata – myślałem, że mogę być tylko obywatelem Polski. No cóż, twórcy metody Krebsa są ponad prawem polskim. A tak na serio, to głupszego według mnie sloganu to nie wymyślili nawet spece od propagandy unijnej.
- Komentarze na Facebooku to tylko wychwalanie tego kursu. Mało wiarygodne, choć gdybym sprzedawał książkę pt. "Jak nauczyć się języka suahili w 2 tygodnie" to też dbałbym o dobre imię swojej firmy i kasował teksty typu "Ten kórs to guwno, nauczyuem się sóahili dopiero po 3 tygodniech, huj w dópę, moje 50 zł. poszło się jepać".
Szambo internetowe czyli wielka czwórka polskich portali
Tytuł sam w sobie jest już kontrowersyjny. No cóż, niestety cztery największe polskie portale internetowe (Wirtualna Polska, Gazeta.pl, Onet oraz Interia) zasługują sobie na ten tytuł. Sam z tych portalu korzystam rzadko (czyli tylko wtedy gdy szukam wiadomości o polityce zagranicznej, jeśli nie ma tego na pap.pl lub ew. jeśli na wykopie ktoś doda ciekawe znalezisko z tych portali). Obejrzyjmy zawartość tych portali. Aby uchronić was przed oglądaniem zawartości tych portali, to zamieszczę screenshoty.
Przed przeczytaniem wpisu, zjedz posiłek i odczekaj 20 minut. Nie dostosowanie się do tej informacji grozi nudnościami nadmiarem dziadostwa i obrzydliwych reklam oraz napadem wkurwu na głupotę czytelników.
Zacznijmy od Wirtualnej Polski:
Pierwsze co nam się rzuca w oczy to reklama. Oczywiście reklama leku, ponieważ w Polsce to ma największy popyt. Trochę niżej jest artykuł o biedzie w Rosji. No cóż, sprawdziłem co jest tam ciekawego - na TVP Info połowa wiadomości to wspólna walka o dostanie się na kolejną kadencję zjednoczonej lewicy, na Wykopie nic o Rosji dzisiaj nie było, PAP na stronie głównej też nic nie napisał. Artykuł o 22 mln Rosjan żyjących na granicy ubóstwa - tytuł nie wprowadził w błąd, wielki plus dla Wirtualnej. Szukajmy dalej:
Trochę niżej mamy inne wyeksponowane artykuły. Obok ciekawych i ważnych jak np. 100 mld na budowę dróg i autostrad w najbliższym czasie, artykule o SLD (który po tytule tylko nasuwa pytanie i zmusza nas do głupiego zaglądania do artykułu, by dowiedzieć się co autor tytułu miał na myśli) czy też zbrodnie żołnierzy "w najmłodszym państwie świata" (tu też wypadało napisać wprost, że chodzi o Sudan Południowy, ale mi aż tak nie przeszkadza, bo po chwili domyśliłem się, o jaki kraj chodzi) mamy takie "ważne" wyeksponowane artykuły jak: najlepsze patenty na firanki (fascynujące), "Piękna partnerka Ramosa zabrała głos ws. przenosin do Anglii" (prowadzi do... Ramos odejdzie z Realu? Głos zabrała piękna kobieta piłkarza, a pseudoartykuł rozbito na pięć podstron, by licznik odwiedzin się zgadzał... - nie dosyć, że dwa tytuły nic nie mówią, to jeszcze rozbito artykuł na 5 stron...), nowa sympatia Ronaldo (bardzo ciekawe...), coś o żonie Schumachera (nie dosyć, że nie wiadomo o co chodzi, bo tytuł nic nie mówi, to za przeproszeniem, gówno mnie to obchodzi).
Nieco niżej mamy artykuły sportowe. Zazwyczaj zaraz po wiadomościach gazety papierowe piszą o wydarzeniach mniej ważnych od krajowych (czyli lokalnych), zamieszcza strony z ogłoszeniami, artykuły o gospodarce, a potem sport. No cóż, sport jest chwytliwy, więc nie dziwota, że zaraz po "najważniejszych wydarzeniach" o biedzie w Rosji w parze z sympatią Ronaldo znajdują się linki do artykułów sportowych. Tam mamy na przykład ranking 10 najdroższych samochodów gwiazd piłki nożnej (żaden szanujący się kibic raczej nie będzie tym zainteresowany, bo dla niego liczą się gole a nie prywatne życie). Rzecz jasna, ranking rozbito na 10 podstron, bo co to by było...
Dalej mamy gospodarkę. Nie ma nic rzucającego się na oczy o światowej gospodarce. Mamy za to mini-ekonomię czyli co rząd kombinuje na nas bezpośrednio. Mamy artykuł o tym, co zrobić, gdy wyblakł nam paragon (artykuł aż tak nie jest ważny, ale niech będzie). Niestety, autorzy zrobili porządny klops w postaci samo włączającego się wideo. W przypadku mnie, zaklnę pod nosem i zamknę kartę. Niestety jeśli mamy modem z Plusa czy Playa z limitem 4GB tranferu danych, to Wirtualna Polska skutecznie kradnie nam część pakietu. Nawet Adblock nie pomaga w tym... Obok mamy artykuł wysypie nowych sklepów (a tam informacja, że jest 30 nowych centrów handlowych, bez podania miast, w których powstają, co sprawia, że artykuł jest nic nie warty...).
Trochę niżej mamy propagandę unijną - artykuły o Funduszach Unijnych. Temat mnie zupełnie nie interesuje, ale zostawię screenshot:
Później mamy styl życia i gwiazdy - sterta gówna okraszona zamazanymi sutkami...
Później reklamy (pewnie po wyłączeniu Adblocka wygląda to jeszcze gorzej...)
Dalej mamy jeszcze artykuły o motoryzacji i technice, także tytuły nic nie mówią wprost, działy zakupy, będący jedną wielką reklamą, artykuły dla kobiet, ciekawostki z wyróżnionymi: artykułem o serialowym Borewiczu i ...dlaczego w publicznej toalecie nie możemy używać suszarki (co mnie to interesuje), rozbite na kilka podstron artykuły o najbardziej zanieczyszczonych miejscach w Polsce i o wyjątkowych miejscach w Polsce. Myślałem, że przebiłem się przez to szambo, ale znalazłem hit nad hity:
Za przeproszeniem: no kurwa mać - za najpopularniejsze tematy mamy seksowne trenerki fitness, jakieś dziadostwo o Robercie Lewandowskim i o jakiś dziewczynach lansujących się w USA. Co za planktom intelektualny czyta takie bzdety... Sam nie jestem genialny, nie mam wiedzy profesora, ale na "chłopski rozum" jestem świadomy tego co się dzieje, a artykuły tego typu obrażają mój mózg. Artykuł o GROMie może zostać, choć też mnie zastanawia, czemu to jest popularniejsze od wiadomości na temat wydarzeniach w polityce, w gospodarce czy we własnym regionie. Trochę dalej jest trochę naszej polityki ale też gówno o dziewczynie Neymara, samochody piłkarzy, coś o Szczęsnym, wpadka jakieś nieznanej mi celebrytki, dziewczynie Krychonika, która rozebrała się dla CKMu, "piękne medalistki Wimbledonu", marne memy o zaginięciu pociągu PKP, seksowna kreacja Radwańskiej... Śmieci nad śmiecami - jak chcę zobaczyć sobie seksowną laskę, to wyjdę na stare miasto, jak chcę poczytać gówno-artykuł o celebrytach, to mam pudelka...
WP przejrzane, odwiedźmy Onet:
Na pół ekranu mamy to:
Na pół ekranu coś o Mellerze - nie wiadomo o jaką sytuację chodzi. Poza tym tylko idiota wrzuca na główną stronę coś takiego - zamiast artykułu o wydarzeniach mamy jakieś nie wiadomo co o celebrytach.
Trochę niżej mamy 6 artykułów: 4 o sporcie (dwie relację na żywo), coś o motoryzacji i historii. Może i ciekawe, ale na stronie głównej powinny być niżej od polityki i gospodarki.
Potem są polecane: obok ważnych wydarzeniach, trochę mniej ważnych ale godnych uwagi dla zainteresowanych czy ciekawych mamy coś w stylu "Ale można się zbłaźnić..." (o co tutaj chodzi - jakiś celebryta to powiedział, to cytat filmowy?), najlepsze zdjęcia tygodnia (oczywiście okraszone genialnych hasłem "zobacz, gdzie pod artykułem mamy pokaz slajdów nabijający licznik jak Wirtualna Polska), "na tą chwilę czekał 10 lat" (kto? na jaką chwilę? o kogo kurwa chodzi?). Trochę lepiej od wp.pl, ale nadal perły i srebra trzeba oczyszczać z kału. Niżej onet.tv:
Coś o bakteriach kałowych (rzecz jasna artykuł nie mówi wprost, gdzie jest więcej tych bakterii niż na sedesie - na krześle, bo tyłek przenosimy z sedesu na krzesło, na kubku, bo rąk dokładnie nie myjemy i przenosimy na bakterię, czy na 67P/Czuriumow-Gierasimienko, ponieważ jakiś idiota z ESA nie umył rąk po toalecie i przeniósł troszeczkę bakterii na Rosettę, a ta pomimo wysokiej temperatury podczas startowania, dezynfekcji sondy przed lotem i prawie zerem absolutnym w przestrzeni kosmicznej przeniosła żywe szczątki 100 bakterii kałowych, które po mutacji zajmą kometę...). Obok bakterii kałowych mamy coś o 19-latku (czy 19-latce - z tytułu nie można sie dowiedzieć), który(a) waży 14 kilogramów. Nie istotna informacja. Pomiędzy tym coś o Openerze - osoby zainteresowane muzyką pewnie będą chciały się dowiedzieć, czym tam prowokują, więc to może zostać.
Swoją drogą - jesz teraz jakiś posiłek, przeglądasz onet, a tam bakterie kałowe...
Później mamy artykuły o celebrytach (zajmują więcej miejsca niż polityka...), nowa zabawa nastolatek (sądząc po dołączonym obrazku, aktorami byli chyba ci od odcinka Szkoły Życia, który wyśmiał Niekryty Krytyk), reklamy i blogi. Żadnego wyróżnionego artykułu o polityce oprócz skandalu królewskiego w Wielkiej Brytanii.
A teraz gazeta.pl:
Jakieś reportaże w ruchomym pasku. No ok, może coś znajdę ciekawego, ale tytuły też gówno mówią, przez co nie jestem zachęcony czytaniem. Niżej na pół strony mamy artykuł o automatach, które tak zaprogramowano, by nikt nie mógł wygrać (ekscytujące...). Trochę niżej coś o Plutonie (tytuł mówi o lodowych polach), o poprawianiu modelek na zdjęciach (czyli, zróbmy artykuł, bo nikt o tym nie wie oprócz 38 milionów Polaków), coś o Tour de France i Gołasiu (tytuł nic nie mówi, ale artykuł może tam pozostać, istotny dla fanów sportu), quiz o reklamach z lat 90. (i zaznaczone przymknięte oko po reklamach browaru Bosman).
Dopiero niżej mamy politykę:
Nawet nawet - afera w szpitalu w Chełmie, zjednoczenie lewicy. Może być.
Dalej mamy sport. Coś o siatkarzach (tytuł tylko nasuwa pytania) i galeria zdjęć tenisistek (oczywiście galeria rozbita - 12 podstron). Dalej wideo (polanie na styropian rozpuszczalnik, coś o reklamówce na temat dopalaczy, coś o koalach... Mało istotne pierdoły, jedźmy dalej:
Potem biznes i technologię (nie wiem czemu jedno z drugim połączono, co ma wspólnego np. Windows 10 z hiperinflacją w Zimbabwe?). Niżej wiadomości lokalne - plus dla gazety za pomysł wyróżnienia. Choć wolałbym, aby prezentowało wiadomości tylko z mojej okolicy, bo artykuł o PKiN raczej mnie nie zainteresuje. Później mamy już tylko śmietnik o pierdołach i celebrytach. I stertę reklam...
Teraz interia:
Jak na pierwszy rzut oka, najlepiej spośród tej czwórki. Po lewej fakty, po prawej zmieniająca się galeria z wiadomościami (było coś o Szydło, o królowej Elżbiecie, siatkarzach). Później mamy ciekawe, po lewej mamy ważne dla zdrowo myślącego człowieka artykuły o polityce i gospodarce (ładnie uporządkowane), a po prawej gówna o seksownym ciele jakiegoś aktora, coś o kociaku i psie, coś o trasie koncertowej jakiegoś zespołu (nie wiadomo oczywiście jakiego...). Później ładnie ułożone wiadomości sportowe, a po prawej niewielka galeria dla lubiących gotować (niech będzie). Aby nie było za słodko, to oczywiście muszę wskazać, że znowu zamiast normalnego tytułu dominują zagadki. Dział moto i wideo - oprócz ładnego artykułu są to mało istotne artykuły. Niżej już tylko gorzej - styl życia dominuje nad innymi działami, dominują laski w strojach kąpielowych, wiadomości filmowe to np. "zagadka o Kusym w Ranczu", wielka metamorfoza aktora (a w artykule Cezary Pazura na potrzeby serialu zapuścił sobie brodę). Niżej celebryci (wiadomo co...), wasza interia (4 "artykuły" są o gorących laskach) i trochę reklam.
To koniec przygody z dziadostwem w internecie. Interia wypadła najlepiej, ale niestety wyróżnienie ważnych wiadomości na pierwszy rzut oka to za mało, jeśli na dole mamy stertę szamba. Pomimo tego, że Wirtualna Polska najwięcej oberwała, to jednak po zamienieniu screenów i paru nazwisk, to każdy portal mógłby podpisać się pod tym pseudonimem. Niefajnie, bardzo niefajnie. Na pocieszenie Polska Agencja Prasowa:
Tytuły od razu mówią, co dziennikarz miał na myśli, na początku wiadomości z Polski i ze świata, niżej gospodarka i sport, potem nauka (zauważyliście, że wielka czwórka internetu wyróżniła ze świata nauki tylko informacje o Plutonie? Pap daje 4 artykuły, choć niestety parę z nich to lanie wody o szkodliwości cukru czy komarach, czyli napiszmy artykuł o czymś, co nikomu nie jest znane oprócz 38 milionów Polaków.
Przed przeczytaniem wpisu, zjedz posiłek i odczekaj 20 minut. Nie dostosowanie się do tej informacji grozi nudnościami nadmiarem dziadostwa i obrzydliwych reklam oraz napadem wkurwu na głupotę czytelników.
Zacznijmy od Wirtualnej Polski:
Pierwsze co nam się rzuca w oczy to reklama. Oczywiście reklama leku, ponieważ w Polsce to ma największy popyt. Trochę niżej jest artykuł o biedzie w Rosji. No cóż, sprawdziłem co jest tam ciekawego - na TVP Info połowa wiadomości to wspólna walka o dostanie się na kolejną kadencję zjednoczonej lewicy, na Wykopie nic o Rosji dzisiaj nie było, PAP na stronie głównej też nic nie napisał. Artykuł o 22 mln Rosjan żyjących na granicy ubóstwa - tytuł nie wprowadził w błąd, wielki plus dla Wirtualnej. Szukajmy dalej:
Trochę niżej mamy inne wyeksponowane artykuły. Obok ciekawych i ważnych jak np. 100 mld na budowę dróg i autostrad w najbliższym czasie, artykule o SLD (który po tytule tylko nasuwa pytanie i zmusza nas do głupiego zaglądania do artykułu, by dowiedzieć się co autor tytułu miał na myśli) czy też zbrodnie żołnierzy "w najmłodszym państwie świata" (tu też wypadało napisać wprost, że chodzi o Sudan Południowy, ale mi aż tak nie przeszkadza, bo po chwili domyśliłem się, o jaki kraj chodzi) mamy takie "ważne" wyeksponowane artykuły jak: najlepsze patenty na firanki (fascynujące), "Piękna partnerka Ramosa zabrała głos ws. przenosin do Anglii" (prowadzi do... Ramos odejdzie z Realu? Głos zabrała piękna kobieta piłkarza, a pseudoartykuł rozbito na pięć podstron, by licznik odwiedzin się zgadzał... - nie dosyć, że dwa tytuły nic nie mówią, to jeszcze rozbito artykuł na 5 stron...), nowa sympatia Ronaldo (bardzo ciekawe...), coś o żonie Schumachera (nie dosyć, że nie wiadomo o co chodzi, bo tytuł nic nie mówi, to za przeproszeniem, gówno mnie to obchodzi).
Nieco niżej mamy artykuły sportowe. Zazwyczaj zaraz po wiadomościach gazety papierowe piszą o wydarzeniach mniej ważnych od krajowych (czyli lokalnych), zamieszcza strony z ogłoszeniami, artykuły o gospodarce, a potem sport. No cóż, sport jest chwytliwy, więc nie dziwota, że zaraz po "najważniejszych wydarzeniach" o biedzie w Rosji w parze z sympatią Ronaldo znajdują się linki do artykułów sportowych. Tam mamy na przykład ranking 10 najdroższych samochodów gwiazd piłki nożnej (żaden szanujący się kibic raczej nie będzie tym zainteresowany, bo dla niego liczą się gole a nie prywatne życie). Rzecz jasna, ranking rozbito na 10 podstron, bo co to by było...
Dalej mamy gospodarkę. Nie ma nic rzucającego się na oczy o światowej gospodarce. Mamy za to mini-ekonomię czyli co rząd kombinuje na nas bezpośrednio. Mamy artykuł o tym, co zrobić, gdy wyblakł nam paragon (artykuł aż tak nie jest ważny, ale niech będzie). Niestety, autorzy zrobili porządny klops w postaci samo włączającego się wideo. W przypadku mnie, zaklnę pod nosem i zamknę kartę. Niestety jeśli mamy modem z Plusa czy Playa z limitem 4GB tranferu danych, to Wirtualna Polska skutecznie kradnie nam część pakietu. Nawet Adblock nie pomaga w tym... Obok mamy artykuł wysypie nowych sklepów (a tam informacja, że jest 30 nowych centrów handlowych, bez podania miast, w których powstają, co sprawia, że artykuł jest nic nie warty...).
Trochę niżej mamy propagandę unijną - artykuły o Funduszach Unijnych. Temat mnie zupełnie nie interesuje, ale zostawię screenshot:
Później mamy styl życia i gwiazdy - sterta gówna okraszona zamazanymi sutkami...
Później reklamy (pewnie po wyłączeniu Adblocka wygląda to jeszcze gorzej...)
Dalej mamy jeszcze artykuły o motoryzacji i technice, także tytuły nic nie mówią wprost, działy zakupy, będący jedną wielką reklamą, artykuły dla kobiet, ciekawostki z wyróżnionymi: artykułem o serialowym Borewiczu i ...dlaczego w publicznej toalecie nie możemy używać suszarki (co mnie to interesuje), rozbite na kilka podstron artykuły o najbardziej zanieczyszczonych miejscach w Polsce i o wyjątkowych miejscach w Polsce. Myślałem, że przebiłem się przez to szambo, ale znalazłem hit nad hity:
Za przeproszeniem: no kurwa mać - za najpopularniejsze tematy mamy seksowne trenerki fitness, jakieś dziadostwo o Robercie Lewandowskim i o jakiś dziewczynach lansujących się w USA. Co za planktom intelektualny czyta takie bzdety... Sam nie jestem genialny, nie mam wiedzy profesora, ale na "chłopski rozum" jestem świadomy tego co się dzieje, a artykuły tego typu obrażają mój mózg. Artykuł o GROMie może zostać, choć też mnie zastanawia, czemu to jest popularniejsze od wiadomości na temat wydarzeniach w polityce, w gospodarce czy we własnym regionie. Trochę dalej jest trochę naszej polityki ale też gówno o dziewczynie Neymara, samochody piłkarzy, coś o Szczęsnym, wpadka jakieś nieznanej mi celebrytki, dziewczynie Krychonika, która rozebrała się dla CKMu, "piękne medalistki Wimbledonu", marne memy o zaginięciu pociągu PKP, seksowna kreacja Radwańskiej... Śmieci nad śmiecami - jak chcę zobaczyć sobie seksowną laskę, to wyjdę na stare miasto, jak chcę poczytać gówno-artykuł o celebrytach, to mam pudelka...
WP przejrzane, odwiedźmy Onet:
Na pół ekranu mamy to:
Na pół ekranu coś o Mellerze - nie wiadomo o jaką sytuację chodzi. Poza tym tylko idiota wrzuca na główną stronę coś takiego - zamiast artykułu o wydarzeniach mamy jakieś nie wiadomo co o celebrytach.
Trochę niżej mamy 6 artykułów: 4 o sporcie (dwie relację na żywo), coś o motoryzacji i historii. Może i ciekawe, ale na stronie głównej powinny być niżej od polityki i gospodarki.
Potem są polecane: obok ważnych wydarzeniach, trochę mniej ważnych ale godnych uwagi dla zainteresowanych czy ciekawych mamy coś w stylu "Ale można się zbłaźnić..." (o co tutaj chodzi - jakiś celebryta to powiedział, to cytat filmowy?), najlepsze zdjęcia tygodnia (oczywiście okraszone genialnych hasłem "zobacz, gdzie pod artykułem mamy pokaz slajdów nabijający licznik jak Wirtualna Polska), "na tą chwilę czekał 10 lat" (kto? na jaką chwilę? o kogo kurwa chodzi?). Trochę lepiej od wp.pl, ale nadal perły i srebra trzeba oczyszczać z kału. Niżej onet.tv:
Coś o bakteriach kałowych (rzecz jasna artykuł nie mówi wprost, gdzie jest więcej tych bakterii niż na sedesie - na krześle, bo tyłek przenosimy z sedesu na krzesło, na kubku, bo rąk dokładnie nie myjemy i przenosimy na bakterię, czy na 67P/Czuriumow-Gierasimienko, ponieważ jakiś idiota z ESA nie umył rąk po toalecie i przeniósł troszeczkę bakterii na Rosettę, a ta pomimo wysokiej temperatury podczas startowania, dezynfekcji sondy przed lotem i prawie zerem absolutnym w przestrzeni kosmicznej przeniosła żywe szczątki 100 bakterii kałowych, które po mutacji zajmą kometę...). Obok bakterii kałowych mamy coś o 19-latku (czy 19-latce - z tytułu nie można sie dowiedzieć), który(a) waży 14 kilogramów. Nie istotna informacja. Pomiędzy tym coś o Openerze - osoby zainteresowane muzyką pewnie będą chciały się dowiedzieć, czym tam prowokują, więc to może zostać.
Swoją drogą - jesz teraz jakiś posiłek, przeglądasz onet, a tam bakterie kałowe...
Później mamy artykuły o celebrytach (zajmują więcej miejsca niż polityka...), nowa zabawa nastolatek (sądząc po dołączonym obrazku, aktorami byli chyba ci od odcinka Szkoły Życia, który wyśmiał Niekryty Krytyk), reklamy i blogi. Żadnego wyróżnionego artykułu o polityce oprócz skandalu królewskiego w Wielkiej Brytanii.
A teraz gazeta.pl:
Jakieś reportaże w ruchomym pasku. No ok, może coś znajdę ciekawego, ale tytuły też gówno mówią, przez co nie jestem zachęcony czytaniem. Niżej na pół strony mamy artykuł o automatach, które tak zaprogramowano, by nikt nie mógł wygrać (ekscytujące...). Trochę niżej coś o Plutonie (tytuł mówi o lodowych polach), o poprawianiu modelek na zdjęciach (czyli, zróbmy artykuł, bo nikt o tym nie wie oprócz 38 milionów Polaków), coś o Tour de France i Gołasiu (tytuł nic nie mówi, ale artykuł może tam pozostać, istotny dla fanów sportu), quiz o reklamach z lat 90. (i zaznaczone przymknięte oko po reklamach browaru Bosman).
Dopiero niżej mamy politykę:
Nawet nawet - afera w szpitalu w Chełmie, zjednoczenie lewicy. Może być.
Dalej mamy sport. Coś o siatkarzach (tytuł tylko nasuwa pytania) i galeria zdjęć tenisistek (oczywiście galeria rozbita - 12 podstron). Dalej wideo (polanie na styropian rozpuszczalnik, coś o reklamówce na temat dopalaczy, coś o koalach... Mało istotne pierdoły, jedźmy dalej:
Potem biznes i technologię (nie wiem czemu jedno z drugim połączono, co ma wspólnego np. Windows 10 z hiperinflacją w Zimbabwe?). Niżej wiadomości lokalne - plus dla gazety za pomysł wyróżnienia. Choć wolałbym, aby prezentowało wiadomości tylko z mojej okolicy, bo artykuł o PKiN raczej mnie nie zainteresuje. Później mamy już tylko śmietnik o pierdołach i celebrytach. I stertę reklam...
Teraz interia:
To koniec przygody z dziadostwem w internecie. Interia wypadła najlepiej, ale niestety wyróżnienie ważnych wiadomości na pierwszy rzut oka to za mało, jeśli na dole mamy stertę szamba. Pomimo tego, że Wirtualna Polska najwięcej oberwała, to jednak po zamienieniu screenów i paru nazwisk, to każdy portal mógłby podpisać się pod tym pseudonimem. Niefajnie, bardzo niefajnie. Na pocieszenie Polska Agencja Prasowa:
Tytuły od razu mówią, co dziennikarz miał na myśli, na początku wiadomości z Polski i ze świata, niżej gospodarka i sport, potem nauka (zauważyliście, że wielka czwórka internetu wyróżniła ze świata nauki tylko informacje o Plutonie? Pap daje 4 artykuły, choć niestety parę z nich to lanie wody o szkodliwości cukru czy komarach, czyli napiszmy artykuł o czymś, co nikomu nie jest znane oprócz 38 milionów Polaków.
Bóg Janusz Korwin-Mikke czyli krytyka poglądów idola "wykopka"
W ramach wyjaśnień – "wykopek" to pejoratywne określenie stereotypowego użytkownika portalu wykop.pl, ślepo wierzącego w poglądy polityczne Janusza Korwin-Mikkego (czyli: dla każdego wolność gospodarcza, społeczeństwo ma być konserwatywne, a osoby o poglądach lewicowych należy omijać szerokim łukiem). Jak już mówimy o stereotypach, to Korwin-Mikke jest obok znalezisk o polskim grafenie, złym islamie, geniuszowi Tesli oraz wspaniałemu lekowi na raka najpopularniejszym tematem na wykopie.
W takim razie przeanalizujmy wady w poglądach i zachowaniach Korwina. Domyślnie, jeśli nie opisałem tutaj jakiegoś pomysłu Korwina na jego politykę, to albo się zgadzam z nim (w większości) lub nie słyszałem o tym pomyślę (specjalnie to piszę, aby z wykopu nie określił mnie "lewakiem"). Stwierdziłem, że najlepiej zanalizować poglądy po przeprowadzonym przed wyborami prezydenckimi AMA na wykopie (ze względu na obszerność treści, strona długo się ładuje).
A co z zachowaniem?
Korwin to polityk, często przez media oskarżony o wiele rzeczy, których nie dokonał, ale kontrowersyjne działania same podrzucają mediom materiał na reportaż o "wysokim wariacie z muszką zamiast krawatu". Miałem jeszcze skrytykować wychwalanie Chin, prywatyzacja wszystkich szpitali i szkół, krytykę homoseksualizmu i parę innych drobnych rzeczy, ale to może innym razem...
W takim razie przeanalizujmy wady w poglądach i zachowaniach Korwina. Domyślnie, jeśli nie opisałem tutaj jakiegoś pomysłu Korwina na jego politykę, to albo się zgadzam z nim (w większości) lub nie słyszałem o tym pomyślę (specjalnie to piszę, aby z wykopu nie określił mnie "lewakiem"). Stwierdziłem, że najlepiej zanalizować poglądy po przeprowadzonym przed wyborami prezydenckimi AMA na wykopie (ze względu na obszerność treści, strona długo się ładuje).
- Krytyka społecznej gospodarki rynkowej – Korwin krytykował wielokrotnie politykę społecznej gospodarki rynkowej, która z powodzeniem działa w Szwecji, Norwegii, Danii czy w Finlandii (choć z Norwegią dosyć ciężko tutaj, ponieważ ta dzięki wydobyciu gazu zarobiła fortunę, którą musi wydzielić dla około 5 miliona mieszkańców). Jakby nie spojrzeć, polityka ta działa w miarę dobrze (szczególnie wychwalam Finlandię, ponieważ w Szwecji czy w Danii dochodzi do patologii w wydawaniu zasiłków). Korwin zaś wychwala system czysto kapitalistyczny. No cóż, nie wszyscy poradziliby sobie w kapitalizmie (spójrzmy się na XIX wieczną Wielką Brytanię – kapitalizm na całego, który doprowadził do głębokich podziałów społecznych, pozwolił na stworzenie socjalizmu, a później po pracy Marska i Engelsa zbrodniczego systemu komunistycznego. Nie jestem zwolennikiem 100% wolnego rynku (też chcę wolny rynek, ale okraszony zdrowym rozsądkiem), ale też nie jestem zwolennikiem czystego socjalizmu. Każda skrajność jest szkodliwa – te głoszone przez Korwina też. Jak najmniej przepisów w prowadzeniu gospodarki – tak, ale niekiedy trzeba dać jakiś wyjątek (np. zakaz handlu bronią z państwami biorącymi udział w wojnach). Nadmiernego rozdawania pieniędzy w postaci świadczeń, zasiłków też nie jestem zwolennikiem, ale wydawanie rent niepełnosprawnym czy refundacja leków na raka z podatków jest wskazana.
- Zapinanie pasów w samochodzie – co prawda to pierdoła w porównaniu do podatków czy regulacji gospodarki, ale tylko idiota zniesie obowiązek dbania o swoje życie... Pan Korwin uważa, że skoro każdy ma prawo popełnić samobójstwo, to każdy ma prawo ryzykować życie nie zapinając pasów. Pan Korwin jednak zapomniał, że usuwanie samochodu z drogi, leczenie ofiar wypadku czy nawet opłacenie benzyny dla ambulansu jest finansowane z naszych podatków. Chyba lepiej jest zaoszczędzić kilkaset żyć i kilkanaście milionów złotych wprowadzając jedno prawo.
- Szczepienia – podobnie jak z zapinaniem pasów: znieśmy nakaz. No cóż, w Berlinie nie pilnowano, by imigrantów szczepić, przez co tam pojawiła się epidemia odry. W USA też mówiono o nawrotach chorób, które pojawiły się dzięki ruchom anty-szczepionkowym. Ja tam wolę nakaz szczepień niż samowolne decydowanie.
- IQ kobiet – badania IQ są bardzo kontrowersyjne, ponieważ po pierwsze sprawdzają tylko wybrane aspekty (u zawodowego psychologa robiłem takie testy, mając 132 punkty (choć mnie nie poinformowano, jaką metodą to wyliczono...), na iqtest.dk 107 punktów, a wczoraj w specjalnym numerze Świata Wiedzy (z zagadkami, łamigłówkami) to był przedział 130-140 punktów. Najlepsze jest to, że u psychologa miał testowane słownictwo, puzzle, odpowiadanie na pytania "Co zrobisz gdy...", zagadki matematyczne, testy pamięci, skojarzenia i inne zagadki. W Świecie Wiedzy oprócz zadań logicznych były zadania z matematyki i słownictwa. Ta na iqtest.dk to tylko zadania logiczne. Skoro na trzech różnych testach miałem różne wyniki, bo robiłem zupełnie inne zadania, to kto tutaj jest głupi –ja, "głupiejąc i mądrzejąc" wraz z innym testem, czy pan Korwin ślepo wierzący IQ. O wiele lepiej wady IQ opisał tutaj pan Kamil Galos. Zaś pomysł Korwina, żeby zakazać kobietom głosować w wyborach tylko dlatego, że maja średnio 6 punktów IQ mniej od mężczyzn mógł się narodzić tylko u demagoga.
- Nienawiść do demokracji – Korwin jest zwolennikiem monarchii – niech rządzi król. Niestety monarchia ma bardzo poważną wadę – król jest dyktatorem, i nie wiadomo czy będzie rządzić sprawiedliwie, czy zrobi bałagan czy też przeprowadzili podobną akcję co Kimowie w Korei Północnej. Demokracja też ma wady, ale odpowiedzialność za decyzję podejmują wszyscy – sami możemy sobie być winni, że na przykład nie wyszliśmy na ulicę po zmieleniu podpisów pod referendum emerytalne. Ale władzę bądź co bądź mamy my – tylko niestety nie potrafimy jej dobrze używać. Co do demokracji, najlepiej ten problem opisał Churchill: Indeed, it has been said that democracy is the worst form of government except all those other forms that have been tried from time to time. (tłum.: Stwierdzono, że demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu.).
- Likwidacja podatku PIT, CIT, ograniczenie akcyzy oraz stawka VAT 15% – mamy kolejną ciekawą durnotę – obecna sytuacja Polski to bilion złotych długu publicznego (który jest jawny, uwzględniając ukryty to mamy 3 biliony). Dochody, który sobie rząd wyznaczył to: z VAT 135 mld zł. PIT 44 mld, CIT 24 mld, akcyza 63 mld, Co do PIT i CIT, to ciekawie wyjaśniono tutaj, co zrobić, by nie padła gospodarka, gdy zniknie ponad 90 miliardów złotych dochodów (co trochę jest dziwne, skoro do 31.12.2015 mamy mieć prawie 70 mld zł.) – tam obok poradzenia sobie z PITem i CITem znaleziono trochę pieniędzy na coś innego. Problem w tym, że jeśli zaokrąglimy obecnie stawki VAT, to mamy... 15,5%. Tu też nie ma problemu. Ale co z akcyzą? Korwin chcę obniżyć stawki akcyzy do minimum obowiązującego w UE. Nie znalazłem niestety informacji, jak wyglądają stawki akcyzy w UE. Niestety z pozostałych podatków należy "wyłuskać" 275 mld przy tak dużym zadłużeniu, jakie mamy. Pomysł sam w sobie nie jest zły, ale jeśli jakimś cudem Korwin wprowadzi zmiany w podatkach, to lepiej go wprowadzić, gdy zadłużenie Polski spadnie do zera oraz gdy w konstytucji dopiszę się zakaz pożyczania od kogoś pieniędzy.
- Wprowadzenie kary śmierci – Polska wchodząc w 1991 roku do Rady Europy musiała zlikwidować karę śmierci, Białoruś za utrzymywanie tej kary została zawieszona w członkostwie RE. To duży wstyd do kraju, aby po wprowadzeniu kary śmierci Polska straciła całą swoją pozycję w Europie. O Unii Europejskiej można też zapomnieć. No cóż, zaraz po pojawieniu się informacji, że Orban chce wprowadzić karę śmierci, to szef Komisji Europejskiej zagroził, że ta decyzja zmusi UE do rozwodu z Węgrami.
A co z zachowaniem?
- Atak na Boniego – o co chodzi? Otóż w 1992 roku Michał Boni podczas prac nad lustracją nazwał Korwina idiotą i oszołomem, po tym, gdy Korwin oskarżył Boniego o działalność w SB. No cóż, Boni przegiął wówczas pałę wyzywając Korwina, ale nie rozumiem, czemu po ponad 20 latach Korwin ma "strzelać w pysk". No cóż, sam Korwin po spoliczkowaniu nazwał Boniego gnidą... Wikipedia (powołując się na źródła) podaje, że w 1985 roku, Boni trafił do SB, ale SB-cy wciągnęli go szantażem. Teczka się chyba zachowała, gdzie znajdziemy tam 5 rozmów, choć niektórzy wątpią w wiarygodność zawartości teczki. Więcej tutaj.
- Salutowanie w Parlamencie Europejskim – jeśli ktoś coś takiego robi podczas głosowań i to w Parlamencie Europejskim na oczach przedstawicieli 28 państw, to powinien zostać wyrzucony na margines polityczny. Wykorzystywanie salutu wraz z wykrzykiwaniem Ein Reich, ein Volk, ein Ticket to najzwyklejsza na świecie durnota...
Korwin to polityk, często przez media oskarżony o wiele rzeczy, których nie dokonał, ale kontrowersyjne działania same podrzucają mediom materiał na reportaż o "wysokim wariacie z muszką zamiast krawatu". Miałem jeszcze skrytykować wychwalanie Chin, prywatyzacja wszystkich szpitali i szkół, krytykę homoseksualizmu i parę innych drobnych rzeczy, ale to może innym razem...
środa, 15 lipca 2015
O tym, dlaczego dotacje są złe
W telewizji paru piosenkarzy reklamuje program "Europa to My", który ma niby zachwalać środki unijne, które ruszyły Polskę. Jeszcze 12 lat temu, gdy miałem 7 lat, to moi rodzice kpili z Leppera, który krytykować dotacje unijne. Po 12 latach słodkiej jak gówno w cukierku propagandy unijnej chyba wielu ludzi przyznałoby rację Lepperowi, który kazał głosować przeciwko Unii, a co za tym idzie, także przeciwko dotacjom. W takim razie dlaczego niby dotacje są takie złe?
- Są niesprawiedliwie – to chyba największa wada dotacji. Załóżmy sytuację, że Nowak i Kowalski mają swoje gospodarstwa rolne, a w nich krowy. Aby uzyskać dotacje, rolnik musi mieć 10 krów. Nowak ma 11 krów, składa wniosek i dostaje 20 tys. złotych. Kowalski ma tylko 8 krów, ale w banku ulokował sobie 10 tys. złotych oszczędności. Już samo to nasuwa nam podejrzenie, że to niesprawiedliwe jest, żeby Nowak kupował nowe krowy za pieniądze, które dostał z UE, a Kowalski musiał wykładać pieniądze. Ktoś zaraz może powiedzieć, że Kowalski może kupić te dwie krowy i ubiegać się o dofinansowanie. No dobra, ale skoro Nowak dostaje za nic pieniądze i wykupi wszystkie krowy Kowalskiemu, to skąd Kowalski ma kupić te krowy? To tylko fikcyjna sytuacja, ale pokazuje patologię w niesprawiedliwości.
- Wydawane są na zbędne inwestycje – nie wiem jak można być głupim, by dawać pieniądze na budowę kolejnego aquaparku czy kolejnego boiska. Aquapark daje pracę tylko obsługę obiektu i ratownikom, no i na 3 miesiące może budowniczym. Budowa fabryki ma sens, ponieważ wyprodukowane towary będzie mogła sprzedać. Rozwój infrastruktury – niech będzie, jeśli ludzie szybciej będą dojeżdżać do pracy, jeśli rozwój szybkiej kolei i budowy dróg przyciągnie turystów chcących wygodnie dojechać do Warszawy czy Krakowa. Ale aquapark czy boisko szkolne?
- Zadłużają kraj i lokalne obszary – Unia od tak nie daje pieniędzy, tylko dokłada się do puli. Jeśli gmina pożyczy sobie 100 tys. złotych, ponieważ budowa drogi kosztuje 250 tys., a Unia daje 90 tys., a budżet kraju 60 tys., to nie widzę problemu, jeśli ten dług będzie jakoś spłacony (np. jeśli gmina ma jeszcze jakieś pole rolnicze w swoich rękach, to może je sprywatyzować za dajmy na to 70 tys. zł., a za pieniądze, które by poszły na utrzymanie pola, to będzie mogła spokojnie spłacić długi). Niestety polskie władzę to banda idiotów, którzy przepłacają na niedochodowe inwestycje i nie mają za co spłacić długu. Koniec końców zapłacą tylko podatnicy kolejną podwyżką podatków, która wcale nie będzie tymczasowa.
- UNIA NIGDY NIE DAJE OT TAK PIENIĘDZY – Unia nie daje, Unia co najwyżej oddaje z procentem pieniądze, którą wydaliśmy z budżetu jako składkę unijną.
- Dotacje obejmują tylko część ludzi – mądry polityk zamiast przyznawać dotacje obniży jakiś podatek, na którym skorzystają wszyscy podczas zakupów. Dotacje zaś obejmują np. tylko górników, rolników czy mieszkańców Polski B. Ten punkt ściśle wiąże się z pierwszym.
- Generują nadmiar biurokracji – po obniżce podatków nie trzeba tworzyć nowych przepisów i drukować jakiś formularzy. Zaś dotacje to sterta papierów, które pracę mogą dać raczej nie ludziom, którzy są objęci dotacjami tylko urzędnikom.
- Niszczą konkurencyjność – opis właściwie będzie taki sam jak punkcie pierwszym, dlatego sobie daruje kopiowanie tekstu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)