wtorek, 4 sierpnia 2015

Nie lubię tego misia...

Wiele fikcyjnych misiów cieszyło każde dzieci. Uszatek albo Yogi... Jak się skończyło dzieciństwo, to za najważniejszego misia uznawaliśmy Misia Barei, gdzie cały scenariusz stał się zbiorem cytatów. Niestety, banda pseudo utalentowanych twórców reklam musiała zepsuć opinię "każdy miś jest super". Po dennym amerykańskim Tedzie, od którego dostałem ryzyko raka mentalnego, to ten rak (i to z przerzutami) zapewnił mnie miś z reklam Plusha.

Nie trudno się domyślić, że te reklamy są skierowane do określonej grupy docelowej (w tym przypadku do większość uczniów gimnazjum). Reklamy to prymitywny humor miśka, który uwielbia zabawę, alkohol, głupie zakłady... Nie przypomina to wam stereotypowego Sebę z gimnazjum, który ubiera się w dresy, nie lubi uczyć się i ma na wszystko tzw. "wyjebkę" (w tłum. na język polski: "po kiego mam się uczyć, mam ważniejsze problemy na głowie jak brak papierosów"). Misiek z reklamy także jest taki.

Z tego co zwróciłem uwagę, stronę jako tako trzyma poziom. Z jednej strony nie ma aż tak wylewającej się z telewizora głupoty, ale z drugiej autor strony pewnie ledwo co zdobył kwalifikację E14 w zakresie m.in. pisania stron i aplikacji internetowych, skoro zakładka "kartka" jest pusta (brak strony .html). Rzecz jasna nawet najlepszemu zdarzy się wpadka, ale skoro to prowadzi firma reklamująca się w całym kraju, to jednak taki niesmak pozostał.

Jeśli jednak masz ochotę wyrzucić komputer za okno/dostać raka mentalnego z przerzutami/stracić wiarę w ludzkość/lub po prostu szukać dowodów na to, że cenzura i centralne planowane wbrew pozorom nie były takie złe, to zapraszam na oficjalny profil oferty na Facebooku (wiem, dziwnie to zabrzmiało). Aby pokazać, że to wszystko jeszcze działa, możemy obejrzeć zabawne jak historie z Chwili dla ciebie z zakładki humor, memy. Do użytkowników w postach autorzy wołają Ryśki i Misioliny (skąd jedno i drugie - nie wiem. Rysiek bo w Misiu Barei główny bohater to Ryszard Ochódzki? Misiolina bo... właściwie to nie mam pomysłu, skąd to może pochodzić...). Nie mniej Misioliny chyba szybko bym przekręcił na Mussoliny. Kiepska nazwa. Pominę rzecz jasna nietolerowane przeze mnie wciskanie słów z angielskiego (owszem, robię błędy językowe, ale na "leżingi", "pluszingi", "lomżingi", "kissingi" i wszystko inne z +ing zamieniam się w Hulka). Szkoda moich nerwów na te "+ingi", a nadużywanie wulgaryzmów to też pewnie w pewnym rodzaju poważny błąd językowy.

O traktowaniu potencjalnych klientów (lub już klientów) nie ma co zbytnio dużo mówić: dno, bagno, wodorosty, jeśli opowiada się do każdego (niezależnie od tego, czy ma ten ktoś 15 czy 50 lat) "spox", "stary", "luz"... Kto chce, to niech poczyta komentarze, większe dno niż na Wirtualnej Polsce...

Swoją drogą, w tej reklamie miś klepał w tyłek blondynkę. Aż dziwne, że nikt (na czele z panią Szczuką) nie zgłosiły do KRRiT seksistowskiej reklamy, utrzymującej mit, że niektóre dziewczyny są puszczalskie na każdego podrywacza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz