poniedziałek, 14 września 2015

Tylko "fizyczny" pieniądz.

XXI wiek zbytnio rozleniwił społeczeństwo. Lenistwo dotarło także do banków, a właściwie dla zwolenników elektronicznego pieniądza. Teza kontrowersyjna? Z jednej strony tak, bo karta z elektronicznymi pieniędzmi zapewnia szybsze zakupy itd., ale jakby spojrzeć głębiej, to można odnieść wrażenie, że jeszcze kilka lat i dzięki tym kartom banki otrzymają stertę informacji o naszych zakupach, które zaowocuje spersonalizowanymi reklamami, łatwiejszym podkradaniem pieniędzy, ryzykiem kradzieży części pieniędzy przez bank podczas kryzysu (podobno w Cyprze coś takiego miało miejsce, ale tutaj ten kontrowersyjny pomysł miał wprowadzić rząd).

Od razu zaznaczam, że nie jestem radykałem chcącym wprowadzić zakaz dla elektronicznego pieniądza. Wszystko w granicach rozsądku jest dozwolone (sam miałem kiedyś kartę zbliżeniową, ale zrezygnowałem z karty). Ale coraz częstsze nawoływanie do porzucenia papierowego pieniądza coraz bardziej zbliża do totalitarnej kontroli...

Przejrzyjmy konkretnie, jakie poważne wady mają elektroniczne pieniądze:
  • Uzależnienie od banku – nikt nie każę trzymać pieniędzy w jednym banku. Ale na 99% pracodawca przeleję pensję tylko na jedno konto bankowe. Jeśli pojawią się problemy gospodarcze, to cała nasza pensja przejdzie pod "opiekę" banku. W Grecji wprowadzono limit bodajże na 60 euro na dzień. Nie chciałbym, aby podczas kryzysu gospodarczego bank wprowadził limit na 50 zł... Papierowy pieniądz znajduje się zawsze pod naszą opieką.
  • Dobrowolnie wydajemy kilka złotych na karę – głupi sposób na wydanie pieniędzy? Nie dotrzymaj szczegółu z umowy z bankiem lub podpisz bez zrozumienia umowę, przez co raz stracisz 10 zł., a raz 15 zł., jak np. nie zrobisz 10 zakupów w miesiącu tylko 9. Głupie? No pewnie.
  • Rząd może łatwo podebrać pieniądze – o Cyprze już pisałem – brakuje pieniędzy w budżecie? Żaden problem dla złodziejskiego rządu – wystarczy opodatkować 10% kwoty z twojego konta. Proste zabrać z 4000 zł. 400 zł. na ratowanie budżetu? No pewnie!
  • Bankructwo wielu firm i wzrost bezrobocia – brzmi absurdalnie? No niestety nie. Aby zapłacić e-pieniądzem potrzebujemy dostępu do Internetu. Jeśli pan Ziutek sprzedający owoce na targowisku nie pociągnie kabla z Internetem lub nie połączy się z sąsiednim WiFi, to nie będzie mógł przyjąć zapłaty za sprzedany towar. Jeśli wprowadzimy monopol na wirtualne pieniądze, to możemy liczyć się z bezrobociem.
  • Uzależnienie od sprawnej infrastruktury – pal licho jak kupimy coś za pośrednictwem komórki – brak możliwości kupienia biletu autobusowego przez rozładowanego smartfona może nas kosztować "tylko" 90 zł. Ale jeśli jakiś złodziej pokusi się o kradzież światłowodu, to możemy liczyć się z brakiem zakupów na czas remontu. Kiedyś pewna biedna emerytka ukradła kawałek światłowodu, odcinając na kilka godzin Gruzję i Armenię od Internetu. Bardzo łatwo tutaj do paraliżu. Same sklepy przy awarii terminala nieźle dostaną po kościach, tracąc kilka-kilkanaście tysięcy zł. zysku.
  • Wielka kontrola – wszystkie transakcję są zapisywane. Nie chciałbym, aby bank wiedział, że danego dnia kupowałem chleb, jajka, Colę, kilo jabłek i kilka jogurtów. Nie lubię być kontrolowany i niech tak zostanie. Wolność i swoboda zostaną wypchnięte przez przesadne bezpieczeństwo (choć z drugiej strony dzięki wielkiej kontroli zniknie szara strefa (choć znając stereotypowych Januszy niepłacących podatków, część operacji przerzucą na obcą walutę (choćby to by było mongolskie tugriki) i następnie w kantorach wymienią walutę na elektroniczne złotówki – nie mniej szara strefa przy tak wielkiej kontroli na pewno się zmniejszy).
Podsumowując: wirtualny pieniądz jest dobrym rozwiązaniem (np. lepiej zapłacić zbliżeniowo 23,86 zł. niż dawać kasjerce 100 zł., jak nie mamy drobnych), ale musi być wyłącznie dodatkiem do fizycznych monet i banknotów. Zaś monopol na wirtualny pieniądz szybko uzależni nas od Wielkiego Brata jakim jest bank. Scenariusz z "Limes Inferior" Zajdla niestety niebezpiecznie się zbliża...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz