Gwoli wyjaśnienia – Biblię szanuję ze względu na liczne uniwersalne prawdy moralne. Ze względu na ten fakt, nie interesuje się zbytnio przekładem Pisma Świętego, gdyż podstawowe założenia Dekalogu czy też treści Jezusa z kazania na górze są takie same. Sam posiadam egzemplarz Biblii dla Świadków Jehowy (kupiony za 10 zł. na pchlim targu obok tandetnej ceramiki i banknotów z Świerczewskim...) i w porównaniu do wersji rzymskokatolickiej prawie niczym się nie różni (no, oprócz usunięcia Ksiąg Deuterokanonicznych i formy imienia Boga).
No to zacznijmy wyjaśniać cuda:
- Dawid kontra Goliat – Biblia przypisuje pokonanie Goliata cudowi. No cóż, trafienie kamieniem z procy w czoło nie jest zbyt trudne. Wystarczy odpowiedni trening i może trochę szczęścia. Dodatkowo część naukowców przypisała Goliatowi akromegalię. Choroba ta objawia się gigantyzmem u chorego, przy czym kosztem gigantyzmu są wady wzroku. Jeśli Goliat na to chorował, to mając problemy z wzrokiem nie mógł zauważyć wystrzelonego kamienia.
- Zburzenie murów Jerycha – Izrael znajduje się na terenach, w których trzęsienia ziemi to chleb powszechni. W 1927 roku pojawiło się trzęsienie ziemi w Palestynie. Jako, że w starożytności wojna była chlebem powszechnym, to pewnie podczas wielu lat walk doszło do zniszczenia Jerycha. A trąby i krzyki Izraelitów? Pewnie miały odstraszyć mieszkańców miasta, wzbudzając efekt psychologiczny.
- Zniszczenie Sodomy i Gomory – niektóry uważają, że sytuacja była podobna jak w Jerychu. Ja jednak stawiam tutaj na deszcz meteorytów. O meteorytach po raz pierwszy mówiono bodajże w XVII w. Wcześniej kamyki wiązano z cudem bożym. No cóż, zniszczenie miasta nie jest aż takim cudem. Nikt nie spodziewał się meteorytu w Tunguzce lub późniejszego meteorytu w Czelabińsku. Ten w Czelabińsku zaskoczył wszystkich, ot, kamyk spadł na duże miasto, które leżało w kraju wysyłających ludzi poza ziemską atmosferę. Dziś wiemy, że kamienie spadają codziennie. Ale kilka tysięcy lat temu? O dowody nie ma co dyskutować: jeśli ktoś znalazł resztki kamieni, pełne żelaza i innych metali, to szybko meteoryt przerobiono na narzędzia i broń.
- Plagi egipskie – tutaj zgoda do naukowców: ot, katastrofa ekologiczna. W historii wielokrotnie zmieniał się klimat. Jedna z takich katastrof pojawiła się za rządów Ramzesa II. Po wzroście temperatury pojawiły się w Nilu glony, które zaczerwieniły wodę na czerwono. Żaby i komary opuściły zanieczyszczony Nil, przenosząc się do miast. Jak znikły żaby, to muchy mogły rozmnażać się do oporu, bez swojego wroga. Gwałtowny wzrost komarów, a potem much mógł wywołać epidemię wśród zwierząt hodowlanych. Potem w Egipcie mogła pojawiać się jakaś choroba (np. czarna ospa), gdzie krosty przedstawiono w Biblii na wrzody. Z kolei podobno za czasów Ramzesa II pojawił się w okolicy wybuch wulkanu, który mógł być odpowiedzialny za ciemności, grad (a właściwie kamienie). A co z szarańczami? Stawiam, że żaby jedzą także szarańczę. Brak żab wzdłuż Nilu mógł spowodować, że liczba szarańczy gwałtownie wzrosła. A jak połączymy te wszystkie klęski, to domyślimy się, że zginęło setki lub tysiące ludzi (śmierć pierworodnych). Trochę pechowo, ale prawdopodobnie mogło tak być.
- Uzdrowienie Łazarza – no, z medycznego punktu widzenia trochę ciężkie. Niekiedy zdarza się, że ktoś uznany za zmarłego nagle ożywa (podobno w 2015 roku taki "cud" nastąpił w Kenii). O ile w jeden taki przypadek za czasów Jezusa mógłbym uwierzyć, to trochę wątpię w historię opisane w ewangeliach. Zastanawiałem się nad śpiączką i nagłym obudzeniem, ale to bardziej pasuje do uzdrowienia małej dziewczynki przez Jezusa (nie pamiętam, gdzie dokładnie w Biblii to opisano). Nie mniej medycyna stała na bardzo niskim poziomie, więc działania jakiekolwiek lekarza mogło być uznane za cud (ciekawostka: Żydzi w Pięcioksięgu opisali cały szereg zasad, którymi należy się kierować. Wiele z reguł pozwalało na utrzymanie ludzi w dobrym zdrowiu, gdyż liczne zalecenia medyczne ubrano w kult do boga – Izraelici bardzo mocno dominowali medycznie nad innymi ludami Bliskiego Wschodu.
- Spacer Jezusa po wodzie – niektórzy naukowcy łączą ten cud z nagłym zlodowaceniem. Ja jednak mam inne wytłumaczenie. Po prostu w ewangelii wyolbrzymiono niby cud. Strzelam, że Jezus mógł unosić się na Morzu Martwym, leżąc (bez spaceru), zaś św. Piotr zamiast położyć się na mocno zasolonym jeziorze skoczył do wody. W wyniku paniki nie dał rady unieść się na powierzchnię (pomimo dużej wyporności) i czekał na ratunek od Jezusa. Ewentualnie Jezus niby unosił się na Morzu Martwym, a reszta apostołów pływała po Jeziorze Galilejskim (i jakoś połączono te dwa wydarzenia w jedno).
- Spacer po wyschniętym Morzu Czerwonym – nie wierzę w tą historię. Stawiam, że Żydzi uciekli w kierunku Morza Śródziemnego i po dotarciu do delty Nilu skierowali się na Synaj (przekraczając miejsce, gdzie teraz istnieje Kanał Sueski). Następnie Egipcjanie podczas pościgu mogli zginąć podczas powodzi w Delcie Nilu. Przy braku źródeł, łatwo spreparować historię o Morzu Czerwonym.
- Gorejący krzew – Księga Wyjścia opowiada, że Mojżesz podczas rozmowy z Bogiem był świadkiem płonięcia krzewu, który jednak nie niszczył się. Historia wielce nieprawdopodobna: stawiam, że Mojżesz dostał udaru podczas dużego upału (stąd mógł mieć halucynacje w postaci rozmowy z Bogiem). A krzew? To bardzo łatwe: wyschnięty krzew mógł się zapalić pod wpływem odbicia światła o szkło (coś w stylu szczeniackiego i prymitywnego podpalania mrówek przez lupę). Szkło mogło należeć do Mojżesza – według zdecydowanej większości źródeł, Mojżesz był "szychą" w Egipcie, pewnie bogatą. Szkło mógł dostać lub kupić.
- Rozmowy podczas góry Synaj – no dobra, zmieniam udar na schizofrenię Mojżesza, bo mało komu udaje się przeżyć drugi udar. Rozmowy z bogiem w samotności, podczas nudnej roboty, jaką jest wykuwanie tablic można łatwo wyjaśnić tą chorobą.
- Wieża Babel – łatwe: pewien megaloman, który objął władzę nad ludem, zażądał budowy zigguratu: świątyni babilońskiej. Jako, że budowa gigantycznego obiektu wymaga dużej ekipy budowlanej, to zaproszono pewnie licznych budowlańców. Budowa mogła się udać albo nie, ale mniejsza z tym. Jeśli weźmiemy z kilku plemion robotników, który każdy mówi innym językiem, to łatwo o wymieszanie języków. Po pracy robotnicy mogli rozpocząć nowe życie i oddalić się w różnych kierunkach. Niektórzy mogli zniekształcić część słów, mieć inny styl nowy (który zmieniał gwałtownie gramatykę), odkrywać nowe rzeczy i tworzyć neologizmy. O powstaniu innych języków tutaj łatwo
- Arka Noego – na pewno arka nie pomieściłaby wiele zwierząt. Pewnie do arki trafiłyby krowy, owce, gołębię i inne zwierzęta, które człowiek wykorzystuje do własnych celów. Historycy są zgodni, że kiedyś na terenie Bliskiego Wschodu (rzeki Eufrat i Tygrys) była gigantyczna powódź. Strzelam, że Noe mógł jednak te 40 dni spędzić w arce i trafić na Ararat, który zatrzymywał wylew Tygrysu i Eufratu na Kaukaz. Zaś potem Noe z rodziną i z dobytkiem mogli trafić na tereny obecnego Azerbejdżanu lub Armenii i tam zobaczyć tęczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz